Nie wiem co z Waszym Sylwestrem i ile osób zadało Wam już to sakramentalne pytanie. Jeżeli o mnie chodzi, to drugi rok z rzędu spędzę go w miejscu innym niż praca. Pozostałe osiem starałam się, aby goście miejsc, w których pracowałam, mieli suto zastawione stoły. Dlatego w ogóle nie interesuje mnie bywanie na zorganizowanych bibach, tudzież balach (które w większości zamieniają się w biby o określonej godzinie). Jest mi absolutnie obojętne, gdzie zastanie mnie Nowy Rok. Chętnie spędzam ten czas w domu, nie doczekawszy północy, chrapiąc na kanapie. I bardzo mi żal wszystkich psów i kotów, które przerażone chowają się po kątach, uciekając od hałasów petard.
Tylko dwa razy w życiu pokusiłam się o wyjazd. Raz z przyjaciółkami do jakiegoś domu w okolicach morza, nikt nie wiedział gdzie to dokładnie jest i trudno było stamtąd wyjechać. Drugi raz miałam wybrać się do Budapesztu ze słabymi znajomymi. Już byłam w ogródku, już wymieniłam złotówki na forinty, ale kiedy dowiedziałam się, że moi mieszkający w Warszawie przyjaciele wybierają się na Mazury, dokonałam powtórnej wymiany waluty (ze stratą, rzecz jasna) i pognałam na jeziora. Było wspaniale, ale ta podróż przez całą Polskę na korytarzu wstrętnego pociągu, to wyczekiwanie na PKS, te tłumy ludzi, są w stanie znieść chyba tylko studenci. Jak teraz pomyślę, że mogłabym się tłuc gdzieś daleko tylko po to, żeby odpalić parę fajerwerków i zapłacić za nocleg podwójną stawkę, wzdrygam się ze wstrętem. Tydzień–dwa po Sylwestrze to zdecydowanie lepszy termin. Podobnie jest z weekendem majowym. Pojedź w ostatni weekend kwietnia a zobaczysz, co się stanie. W ośrodku, w którym wynajmiesz pokoje będą stały na parkingu tylko 2 samochody spółki–córki TP s.a., a Pieniny będą ciche i wyludnione. Pójdziesz sobie spokojnie na tamę na Jeziorze Czorsztyńskim, nie niepokojona przez wrzeszczące bachory czy miejscowych trybsonów. No chyba że uwielbiasz korki, tłumy i wysokie ceny. Wtedy polecam Ci Krupówki o każdej porze roku.
Jeśli zostajesz w domu, lub wybierasz się na kameralną składkową domówkę tak jak my, polecam Ci tę pyszną fasolę z kiełbaskami, która nasyci i zapewni odpowiednią podkładkę pod wszystkie trunki, które zamierzasz wypić.
Fasola z kiełbaskami
w sosie pomidorowym
Czas przygotowania: 2,5 godziny
(plus moczenie fasoli, chyba że nabędziesz moczoną)
Składniki dla trzech–czterech osób:
- 500 g białych parzonych kiełbasek
- 300 g suchej fasoli Jaś, lub około 600–700 g namoczonej
- dwie gałązki świeżego rozmarynu
- szczypta majeranku
- mała ostra papryczka
- 2–3 puszki pomidorów pelati lub krojonych (w zależności od tego, czy lubicie więcej czy mniej sosu)
- 200 g pieczarek
- 2 małe cebule
- 3 ząbki czosnku
- ewentualnie kromka chleba do zagęszczenia
- 3 liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego
- sól i pieprz do smaku
- zgrillowana bagietka lub ciabatta do podania
Zaczynamy poprzedniego dnia wieczorem od namoczenia fasoli. Wylewamy wodę z namaczania, wlewamy do garnka świeżą i gotujemy fasolę do miękkości bez soli, ale za to ze szczyptą majeranku. Zajmuje to około dwie godziny. Gdy fasola jest miękka, solimy łyżkę. Pomidory miksujemy, cebulę i czosnek kroimy drobno, pieczarki na średnie plastry. Podsmażamy warzywa na niewielkiej ilości oleju, wraz z gałązkami rozmarynu, po czym dodajemy pomidory, kiełbaski (jeśli są grube, kroimy je na plastry), liście, ziele, papryczkę i odcedzoną fasolę. Pieczarki można podsmażyć wraz z cebulą, ale najlepiej zrobić to partiami na oddzielnej patelni, wtedy ładnie się usmażą, zamiast puścić wodę i zmienić kolor na bury.Dodajemy je do reszty. Zagotowujemy i trzymamy na ogniu około pół godziny, żeby smaki się trochę przegryzły. W tym czasie grillujemy pieczywo. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i podajemy.
Rada: Czas można wydatnie skrócić, używając fasoli z puszki, jednak lepsza jest namoczona i ugotowana samodzielnie. Konserwa to zawsze jakieś konserwanty.
Rada 2: Kiełbaski można wcześniej przesmażyć, żeby wydobyć więcej smaku, ale dla unikających smażenia moja wersja jest w sam raz.