Ci konkretni gastronauci, czyli ja wraz z szanownym małżonkiem. Co jedzą? Od czasu do czasu dostaję takie pytania – czy w domu jeszcze chce mi się gotować? Oczywiście ze mi się nie chce. Jak każda przeciętna Janina Nowak po zamknięciu podwoi przybytku, w którym zarabiam na chleb, chleb ów piekąc (powiedzmy), mam ochotę wrócić do domu i skierować aktywność na inne tory. Albo nie musieć nigdzie aktywności skierowywać, tylko włączyć jakieś urządzenie odtwarzające i obejrzeć sobie dwa odcinki serialu. Albo (Ho! Ho! To już jest rozpusta, sodomia i marnotrawstwo!) nawet i przeczytać książkę.
W tej lepszej części roku, której jeszcze nie ma ale wszyscy czekamy na nią z utęsknieniem, wachlarz możliwości poszerza się znacznie o aktywności pozadomowe, z których na prowadzenie wysuwa się jedzenie tradycyjnych lodów w ulubionych lodziarniach i picie dobrego piwa w lokalach posiadających ogródki letnie. Oraz jazda na rowerze, którą z powodzeniem łączyć można z jedzeniem lodów, natomiast nie polecam mariażu roweru ze spożywaniem alkoholu w plenerze, bo to może powodować skutki prawne. W weekend można sobie to tak zaplanować, że z rana wyjeżdża się na rowerową wycieczkę, zahacza się w drodze o jakąś wypasioną lodziarnię, a potem wraca, robi szybki, genialny w swej prostocie obiad żeby nie tracić cennego czasu, a potem już można spacerkiem udać się do piwnego ogródka i do wieczora oddawać się konsumpcji smacznych i orzeźwiających napojów wyskokowych.
jak zrobić taki obiad, który nie będzie od nas wymagał prawie żadnego wysiłku, a będzie przesmaczny, zdrowy i energetyczny? Och, to banalnie proste – tę receptę zaraz Wam zdradzę. Jak wyłuszczyłam wcześniej, właśnie takie gotowanie cenię sobie poza pracą najbardziej, więc spodziewajcie się stopnia skomplikowania jak dla średnio rozgarniętego szympansa (a po ciężkim dniu tak się czasami czuję). W roli głównej łosoś, albo inna lubiana przez Was ryba. Zaraz za nim również pieczone frytki z batatów. Jako dodatek warzywny pieczony pomidor. Oto czego potrzebujemy:
Pieczony łosoś
z batatami i pomidorem
Czas przygotowania:10 minut plus pieczenie 30-45 minut
Składniki dla dwóch osób:
- filet z łososia lub dowolnej ryby, 300-400 gramów
- dwa większe lub trzy mniejsze bataty
- dwa pomidory
- 3-4 łyżki oliwy extra vergine lub oleju
- sól i zioła prowansalskie lub suszone oregano do smaku
- ostra papryczka do batatów (według uznania i preferencji)
Sprawa wygląda tak – zaczynamy jak zwykle od włączenia piekarnika, na 200 stopni z termoobiegiem. Następnie myjemy bataty i kroimy ze skórką w dość cienkie frytki. Mieszamy je z oliwą, solą i ostrą papryczką i wykładamy na blaszkę, na papier do pieczenia. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i ustawiamy na 15-20 minut. Po tym czasie mieszamy frytki na blaszce i ustawiamy jeszcze na 5-10 minut. Potem dodajemy umytą i odsączoną z wody rybę i pomidory przekrojone na połówki – wszystko smarujemy delikatnie oliwą, posypujemy lekko solą, a pomidory dodatkowo jeszcze ziołami. Pieczemy dopóki łosoś nie będzie gotowy, czyli około 10-15 minut. Frytki powinny się lekko przypiec, a łosoś być delikatnie różowy w środku i nieprzesuszony. O pomidora się nie martwcie – jak łosoś i frytki się upieką, pomidor na bank także.
Jeśli macie ochotę sprawdzić jak poza pracą odżywia się robot kuchenny, zróbcie sobie to danie. Bo może brzmi prosto, ale za każdym razem jak je zjadam, to myślę że jednak pierońsko mi smakuje.