Znowu ciekawy sos idzie. A do tego krwawy płat zwierzyny. Czytalność u Braci w Religii Stołu – Wegetarian i Wegan – pewnie będzie dziś bliska zeru. Poświęcam się jednak świadomie i przyznaję do pożeractwa mięsiwa. Jako, że mam szczęście być zatrudniona w biznesie gastronomicznym i wiele rzeczy dla siebie mogę zamawiać u dostawców, postanowiłam kupić sobie mięso. A ściślej – dwa soczyste kawałki rostbefu bez kości – dla siebie i ukochanego.
Pan dostawca zamówienie przyjął i dostarczył. Podziękowałam wylewnie. A było za co. Dostawca przygotował dwa wzorcowe ciemnoróżowiutkie plastry wołowiny, z kropkami tłuszczu gdzie niegdzie. Powinny zamiast na mój stół trafić do Instytutu Miar i Wag w Sevres i spocząć w formalinie między wzorem metra a wzorem kilograma. Jako, że nie mam tam żadnych znajomości, trafiły następnego dnia na mój stół. Od razu zamarynowałam je w oleju z dodatkiem musztardy dijon, świeżego rozmarynu, soli i pieprzu. Danie skomponowałm prosto i szybko. Oto ono:
Rostbef z sosem z gorgonzoli i czerwonego wina
z opiekanymi ziemniakami i konfiturą z cebuli
Czas przygotowania: 40 minut
Składniki dla dwóch osób:
- 2 kawałki rostbefu bez kości
- czosnek, musztarda, olej i świeży lub suszony rozmaryn do zamarynowania
- obgotowane ziemniaki, obrane i pokrojone w grubą kostkę
- dwie cebule pokrojone w piórka
- dwie łyżki miodu lub brązowego cukru
- odrobina oleju
- trochę czerwonego wina
Zaczynamy od zamarynowania mięsa, najlepiej dzień wcześniej, jak się nie da, to wtedy kiedy się da. Potem nastawiamy ziemniaki, studzimy, obieramy i kroimy w grubą kostkę. Włączamy piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem. W tym czasie obsmażamy mięso po 3-4 minuty z każdej strony. Robimy sos:
Sos z czerwonego wina i gorgonzoli
- trochę białej cebuli pokrojonej w drobną kostkę
- około 70 g gorgonzoli
- około 100 ml czerwonego wina
- odrobina śmietany 30%
Podsmażamy w rondlu lub na patelni cebulę. Wlewamy wino, odparowujemy trochę, dodajemy gorgonzolę, rozpuszczamy, wlewamy śmietanę, doprawiamy. Na końcu wlewamy sok, który nam został z upieczonego mięsa, jeśli jakiś został.
Przygotowujemy konfiturę. Pokrojoną cebulę podsmażamy lekko, wlewamy wino i czekamy aż prawie odparuje, dodajemy miód, trzymamy kilka minut na ogniu aż cebula lekko ściemnieje, doprawiamy. Pilnujmy ognia, żeby miód się nie skarmelizował, wszystko ma tylko zgęstnieć. Doprawiamy. Gdy piekarnik się rozgrzeje wkładamy ułożone na blaszce ziemniaki, polane oliwą i posypane jakimiś ziołami (jeśli je posiadacie), solą i pieprzem. Wkładamy mięso do pieca na około 6–8 minut, zależy jaki stopień wysmażenia lubimy. Można nawet zjeść prosto z patelni, jeśli kto gustuje w wyjątkowo krwistym. Jeśli nie – od 6 do 12 minut, zależy od piekarnika i grubości plastra. Możemy sobie przekroić w trakcie i ocenić stan ukrwienia środka. Wyciągamy, wykładamy wszystko zgrabnie i fantazyjnie na talerz i zaczynamy pałaszowanie.
Jeśli nie mamy znajomego rzeźnika, pozostaje nabycie drogą kupna w bardziej wypasionym sklepie mięsnym. Warto.