Najpierw podzielę się z Wami jednym z wypasionych kuchennych żarcików. Kilka razy byłam świadkiem, kiedy kucharze wkręcali kelnerki albo praktykantów, mówiąc o skrzydełkach cielęcych. Zdziwilibyście się ile osób nie widziało w tym nic podejrzanego. Czasami nawet ktoś szedł do sklepu i pytał. Z jednej strony nie jestem wielką admiratorka tego typu dowcipasów, ale świadomość, że ktoś serio pomyślał, że owe istnieją… jednak wzbudza mój uśmiech.
Co dziś na tapecie? A skrzydła. Kurczacze. Słodko–ostre. Jeśli jesteście posiadaczami berbeci, szczególnie się przyjrzyjcie. Skala trudności –1, skala smakowości +10. Niewiele na tym skrzydle mięcha, ale coś tam da się wyskrobać i wygryźć. Jak widzicie na załączonych obrazkach wyglądają bardzo apetycznie w tym „wykonie”. Tu przyznam się do małego pół–fetyszu. Odkąd opanowałam sprawnie technikę przecinania skrzydełek na chrząstce, jest to moja ulubiona czynność przygotowawcza w tej potrawie. Musimy odciąć te małą lotkę na końcu, bo tam nikt nigdy mięsa nie widział, a pozostałą część przekroić na pół. Przekroić właśnie na chrząstce. To jest naprawdę fajna zabawa, kiedy znajdzie się to miejsce gdzie nóż wchodzi gładko i nie trzeba mozolić się z przecinaniem kostki. Dzięki słabości do tej czynności nie straszna mi była walka z siedmioma kilogramami skrzydeł, kiedy pracowałam w restauracji, która miała je w menu. Przejdźmy jednak do meritum, bo chciałabym już zacząć przecinać skrzydełka :D.
Pikantne skrzydełka
czas przygotowania (marynowanie+pieczenie): 1 godzina
Składniki:
- po 4 skrzydełka na osobę
- sos TaoTao słodko–pikantny chili
- kilka ząbków wyciśniętego czosnku
- łyżka miodu na każdą porcję skrzydełek
- ostra papryczka (w ilości dowolnej, można oczywiście w ogóle ją wykluczyć, bo sos trochę pikanterii w sobie ma)
- olej lub oliwa
- świeża kolendra lub natka pietruszki
Z tym marynowaniem jest tak, że oczywiście im dłużej marynujemy tym lepiej, można to zrobić np. na noc, albo rano przed wyjściem do pracy. Pół godziny jednak wystarczy, nie jest to w końcu słuszny kawał wołowej pieczeni. Mieszamy 2 łyżki sosu na porcję z miodem, dwiema łyżkami oleju, czosnkiem, papryczką, solą i pieprzem. Przykrywamy, niech się maceruje. Nagrzewamy piekarnik do 170–180 stopni, wkładamy skrzydełka w naczyniu żaroodpornym, lub przykryte folię aluminiową. Po 15 minutach zdejmujemy folię i pieczemy kolejne 12–15 minut, aż będą porządnie rumiane. Przy podaniu polewamy je jeszcze sosem, lub stawiamy go obok w małym naczyniu do samodzielnego maczania. Posypujemy też zieleniną. Do tego dania świetnie pasuje sałata z pomidorem, cebulką i czosnkiem plus dowolny winegret. Ale kwestię warzyw pozostawiam w Waszej gestii, w końcu sami najlepiej sobie sałatę do przekąski dobierzecie.
Jeszcze mała ciekawostka dla zapracowanych. Można przygotować więcej skrzydełek i gotowe zamrozić. Potem tylko wrzucamy je na gorący olej, smażymy parę minut i gotowe. Mniej to zdrowotne, ale szybsze i praktyczne.