Na sobotę zaplanowałam prażuchę, którą to muszę uwarzyć z ukochanym za dnia, bo i światło do zdjęć lepsze i dwie osoby przygotują wszystko sprawniej. Dlatego postanowiłam zapełnić czymś międzyczas, żebyście mieli co czytać w środku tygodnia, nie tylko w weekend. Tym razem powtórnie wykorzystaliśmy „Kuchnię”, a raczej jeden z dodatków do numeru o miodzie. Dużo interesujących przepisów z miodem w różnych rolach, mnie jednak zainteresował tylko jeden. Powód był prozaiczny – od tygodnia dojrzewają na parapecie dwie gruszki, które ukochany przywiózł od dziadka ze wsi, zdrowe, niepryskane. Czyli we współczesnym żargonie – eko. Chciałam je jakoś fajnie spożytkować, myślałam nawet o desce delikatnych serów, z gruszką i winogronami. No ale okazja uczyniła złodziejkę, ukradłam więc przepis, zamieniając jedynie roquefort na gorgonzolę, bo taki ser miałam. Zresztą rochefort jest naprawdę ostry w smaku i nie każdy wielbiciel deserów będzie w stanie przełknąć jego ostrość.
Złodziejką jednak do końca nie zostałam, stał się nią mój jedyny. Jako że oglądamy z zapartym tchem Downton Abbey (rewelacyjny!), a on jest o kilka odcinków do przodu, ja siedziałam na kanapie, a on w pocie czoła preparował wety (po staropolskiemu: słodycze, desery). Nie namęczył się wiele, co tu ukrywać, a efekt był udatny. Deser jest prościutki, nie wymaga żadnej wiedzy kulinarnej, no może tylko trzeba pamiętać, że w zbyt wysokiej temperaturze nieklarowane masło się pali. Oto receptura:
Gruszki w miodzie z gorgoznolą
Czas przygotowania: 25 minut
Składniki dla dwóch osób:
- dwie dość twarde gruszki
- łyżka masła
- dwie łyżki miodu
- około 40 g gorgonzoli
Gruszki obieramy, przekrajamy na pół i wydrążamy gniazda nasienne. Na patelni z grubym dnem roztapiamy masło i smażymy gruszki po 5 minut z każdej strony. Dodajemy miód i smażymy jeszcze chwilę. Układamy gruszki na blaszce, stroną wypukłą do dołu i w miejsca po nasionach nakładamy gorgonzolę. Wkładamy do piekarnika na ok. 10 minut. Ot i cała filozofia. Podobnie można sobie poczynać z jabłkami.