Jak ptak kląska w gminie Rząska
Tak jest pyszną kluska śląska.
Znowu wytwory domorosłej gastropoetki. Niech Was to nie przeraża. Nie mogłam się powstrzymać, gdyż pierwszy werset jest luźną parafrazą kuriozalnego utworu pana Sikorowskiego pt. „Cza cza dla sąsiadki”, z równie kuriozalnym teledyskiem. Radzę sprawdzić w sieci, a nuż komuś się spodoba i bard z Krakowa z niezwykle oryginalnym wyczesem zyska nowych wyznawców.
To mi przypomniało pewną nawiedzoną bibliotekarkę, kiedy przyszłam kilka lat temu do biblioteki, aby się dać zapisać. W pomieszczeniu bibliotecznym pełno było na ścianach zdjęć, na których znajdowała się rzeczona kobieta w towarzystwie coraz to innej gwiazdy Piwnicy pod Baranami. Zdjęć o statusie relikwii, ma się rozumieć. Chciałam zacząć korzystać ze zbiorów biblioteki, ale byłam w trakcie zmieniania meldunku, a co za tym idzie, dowodu osobistego. Chciałam się więc dogadać, że dowód doniosę później. Bibliotekarka spojrzała na mnie protekcjonalnie, jak na prowincjusza, który doznał niebywałego zaszczytu. Zaczęła wzdychać, jak to wspaniale, że będę miała w dowodzie Kraków jako miejsce zamieszkania. Absolutnie nie podzielałam jej opinii, dopadł mnie nawet mały smuteczek nad rodzinnym Ciechanowem, że już nie będę go reprezentować w świecie poprzez dokumenta. Babiszon tak mnie zmęczył egzaltowaną i narzucającą się miłością do Krakowa, że już nigdy tam nie poszłam, zapisałam się po raz drugi na Rajską. Nawet teraz, gdy przypomnę sobie ten szaleńczy błysk w oku, ubranym w gruby okular, dreszcz mię przeszywa.
Nijak nie połączę tej historyjki z kluskami śląskimi, zagalopowałam się troszeczkę. Powiem tylko, że wszystkie mączne twory z naszego pięknego regionu mają moje pełne poparcie. Śląskie, kopytka, leniwe, pierogi, cepeliny… Śląskie są z nich wszystkich najmniej brudzące, dlatego pasują jak ulał do mojej małej i ciągle nie do końca wyposażonej kuchni. A do nich pasuje mnóstwo rzeczy. Najbardziej zaś pasuje do nich inne jedzenie :D
Kluski śląskie
Czas przygotowania: około godziny
Składniki dla trzech, czterech osób:
- pól kilograma ugotowanych znemniaków (u mnie w rodzinnym domu, tak jak pewnie w większości, były to ziemniaki, tróre zostały z obiadu z poprzedniego dnia)
- jedno jajko
- skrobia ziemniaczana
Obrane ziemniaki przepuszczamy przez maszynkę lub praskę. Umieszczamy w misce i uklepujemy, by za chwilę w gładkiej masie zrobić dziurę. Wyobraźcie sobie koło, podzielone na ćwiatrki. Tak mają wyglądać ziemniaki w misce, a czwarta ćwiartka ma być pusta. Jest to miejsce na skrobię. Wsypujemy ją, dodajemy jajko i wyrabiamy ciasto. Jest dość wdzięczne w obróbce, bo skrobia sprawia, że w ogóle nie klei się do rąk, a potem do blatu. Gdy już wyrobimy, odrywamy kawałki wielkości sporego orzecha włoskiego i wyrabiamy zgrabną kulkę. Potem w kulce kciukiem robimy wgłębienie i pierwsza kluska gotowa. W ten sam sposób postepujemy z całym ciastem. Mnie to sprawia dużą przyjemność, ale ja lubię też lepić pierogi, dlatego nie gwarantuję, że każdy będzie turlaniem ślązaków zachwycony. W tak zwanym międzyczasie wystawiany wodę w dużym garnku.
Gdy kluski są gotowe, a woda się gotuje, solimy ją i wkładamy skrobiowe wytwory, dwoma lub trzema partiami, na trzy minuty od momentu wypłynięcia. Wyławiamy je i przenosimy na posmarowaną olejem dużą blaszkę, tak by nie leżały jeden na drugim i się nie dotykały, wtedy się nie skleją. I gotowe. Teraz napiszę Wam szybki przepis na gulasz, z którym je podałam, ale wiadomo, że możliwości są ogromne. Sky is the limit.
Gulasz z indyka
Czas przygotowania: 40 minut
Składniki dla trzech osób:
- pól kilograma mięsa z indyka – ja miałam golonkę, jeśli w ogóle można użyć nazwy, tożsamej z nogą wieprzową
- jedna marchewka
- jedna pietruszka
- cebula
- trzy ząbki czosnku
- liść laurowy
- pomidor lub pól puszki pelati (jest to Kwaśniewski przeciwwaga dla słodkości pozostałych warzyw)
- kromka chleba lub bułka tarta do zagęszczenia
- olej do smażenia
- sól i pieprz do smaku
Kroimy warzywa i mięso, rozgrzewamy patelnię, wlewamy olej, wrzucamy warzywa, po 2–3 minutach dokładamy posiekany czosnek i mięso. Smażymy około 10 minut, potem wlewamy około szklankę wody, zagotowujemy, zmniejszamy ogień, przykrywamy i dusimy około pól godziny na małym ogniu, dodając liść laurowy i pomidora. Gdy mięso jest miękkie, wrzucamy porwaną kromkę chleba, lub sypiemy trochę bułki tartej. Doprawiamy. I oczywiście podajemy z kluskami śląskimi.
A na koniec mały bonusik, z naszej zeszłorocznej wyprawy do stolicy Górnego Śląska: