Alternatywny tytuł brzmi: „Trzeba mieć nosa”. Przypomniała mi się bowiem, przy okazji wielkanocnej wizyty w rodzinnym mieście pewna historia. Przydarzyła się ona znajomemu. Jest prawdziwa, co potwierdza znany aktor, ale po kolei.
Kilka lat wstecz znajomy wracał do domu. Były to późne godziny nocne, a nasz bohater był pod bardzo silnym wpływem najpopularniejszej w naszym kraju substancji odurzającej. Po drodze mijał ogrodzony teren, strzeżony przez wolno biegającego psa. Postanowił zagadać do psa, nachyliwszy się w tym celu nad bramą i rzekłszy: „Hau, hau”. Pies odpowiedział na zaczepkę w swoisty, psi sposób, odgryzając intruzowi większość nosa. Znajomy był tak odurzony, że nie zanotował tego faktu. Myślał prawdopodobnie, że pies tylko go drasnął. Wrócił do domu, a po kilku godzinach zorientował się, że czegoś mu brakuje. Na miejscu zdarzenia znaleziono feralny kawałek, ale było już za późno, by przytwierdzić go z powrotem. Dlatego dość szybko trafił do warszawskiego szpitala, w którym wykonuje się operacje plastyczne, ale takie na koszt NFZ. Nos odbudowano, w trochę zmienionym (chyba nawet zgrabniejszym) kształcie.
Tutaj zaczyna się część historii, opowiadana przez pana Macieja Stuhra. Był on swego czasu felietonistą polskiego wydania „Elle” i w jednym z felietonów poruszył kwestię swojego urodzinowego wypadku. Otóż pan Maciej dostał na urodziny tort z wybuchajacymi świeczkami. Gdy nachylił się, żeby je zdmuchnąć, trochę wystrzeliły w jego kierunku i pokiereszowały fizjognomię. Lubiany aktor przestraszył się nie na żarty myśląc, że odtąd przyjdzie mu grać role zarezerwowane dla nieco mniej urodziwych kolegów po fachu i będzie etatową filmową „mordą”. Wylądował w szpitalu, gdzie miano zająć się naprawieniem cennej facjaty. Gdy tak leżał i dywagował nad swiom losem, pocieszeniem był dla niego fakt, że jego sąsiad z łóżka obok miał jeszcze gorzej. Ponieważ pies odgryzł mu nos. Tak, tak! To właśnie mój znajomy z rodzinnego miasta sprawił, że pan Maciej postrzegał swoją sytuację w nieco jaśniejszych barwach!
A co dziś na obiad? Bardzo smaczne połączenie kurczaka i orzecha włoskiego.
Rolada z kurczaka z serem i orzechami
Czas przygotowania: 40 minut
Składniki dla dwóch osób:
- jedna podwójna pierś z kurczaka
- 100 g orzechów włoskich
- 100 g ricotty lub tłustego białego sera
- garść natki pietruszki
- garść ostrego żółtego sera
- jedno żółtko
- sól i pieprz do smaku
- olej do smażenia
Piersi oczyszczamy, odkrajamy polędwiczki i rozbijamy. Przed rozbiciem przykrywamy folią spożywczą, żeby nie rozpryskiwać mięsa i nie porobić dziur. Orzechy rozdrabniamy w malakserze, lub drobno siekamy. Mieszamy z serem, natką i żółtkiem, doprawiamy. Smarujemy nadzieniem pierś kurczaka, zostawiając trochę miejsca z jednej strony. Zwijamy kurczaka tak, by nieposmarowany do końca bok był na zewnątrz. Staramy się zwinąć jak najciaśniej, chowając boki do środka. Spinamy wykałaczką. Jest też opcja profesjonalna, ale wtedy przygotowujemy kurczaka dzień wcześniej. Wtedy zwiniętą pierś ciasno owijamy folią spożywczą, i skręcamy po bokach, robiąc tzw. cukierka. Gdy mięso w takiej formie przenocuje w lodówce, zachowa ją na następny dzień.
Włączamy piekarnik na 180 stopni, termoobieg. Rozgrzewamy olej na patelni i obsmażamy piersi ze wszystkich stron. Mają być dobrze zrumienione. Odkładamy do naczynia żaroodpornego i wstawiamy do piekarnika, gdy się nagrzeje. Pieczemy około 15–20 minut. Sposób podania dowolny, dobrze pasuje sos pieczarkowy, jak na zdjęciu, plus puree ziemniaczane. Opiekane ziemniaki też są znakomite, tak jak sos ze śmietany i gorgonzoli.
Zjedzcie ze smakiem i pamiętajcie – zasada nierozmawiania z nieznajomymi dotyczy także obcych psów.