Ten sos nazywa się pomarańczowy nie tylko ze względu na kolor. Główny składnik ma tu niebagatelne znaczenie. Dziś odstawiamy na bok oczywistą oczywistość, czyli cytrynę i bierzemy pod lupę jej deserową kuzynkę. Jak się okazuje, pomarańcza świetnie dogaduje się z rybą słodkowodną, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest między nimi chemia. Nie, nie pokuszę się, bo słowo „chemia” w sąsiedztwie produktów spożywczych odstręczy czytelników. No więc zauważyłam, że wyraźnie między nimi zaiskrzyło. Obydwie w swoim towarzystwie wspinają się na wyżyny. Cóż z tego, skoro Sejm odrzucił ustawę o związkach partnerskich i mimo szczerych chęci nie będą mogły zalegalizować tej wzajemnej relacji? Dlatego tym cenniejszy jest to przepis, bo dekadencki. Prosto z zakazanego podziemia w „Seksmisji”.
Żeby nie przypisywać sobie czyichś receptur i nie grzać się w cudzym blasku zaznaczam, że przepis na ów sos poznałam, pracując ze wspominanym już kiedyś Francuzem. Tym, który mówił na mnie „Dzieczina!”. Nie dowiedziałam się, czy sam go wymyślił, czy wyssał z mlekiem matki, ale pomysł jest naprawdę bombowy. A sos, jak wiele francuskich, zawiera w sobie dużo masła, które daje jedwabistość, jakiej nic nie jest w stanie zastąpić!
Pieczony pstrąg w sosie pomarańczowym
Czas przygotowania: 1 godzina
Składniki dla dwóch osób:
- dwa wypatroszone pstrągi
- mała marchewka i 2 łodygi selera naciowego
- oliwa extra vergine
- sól i pieprz
- masło do smażenia warzyw
Na sos pomarańczowy
- jedna duża dojrzała pomarańcza lub dwie mniejsze
- liść laurowy
- ziele angielskie – jedno ziarenko
- pół czerwonej cebuli
- 70 g masła
- sól i pieprz
Włączamy piekarnik na 130 stopni. Rybę obsypujemy solą i pieprzem, wewnątrz i na zewnątrz, potem polewamy ją oliwą. Marchewkę i selera kroimy w cienkie słupki i podsmażamy 3–4 minuty na maśle i oliwie, soląc i pieprząc. Warzywami nadziewamy pstrągi, wciskając tyle farszu, ile się da. Wkładamy ryby do piekarnika.
Robimy sos: wyciskamy sok z pomarańczy, dodajemy przyprawy korzenne i cebulę. Gotujemy go na małym ogniu, aż zostanie 1/4 objętości. Wtedy przecedzamy go przez sitko. Esencję odstawiamy.
Gdy ryba jest upieczona, stawiamy sos na ogniu. Kiedy się zagotuje, zdejmujemy go i wkładamy partiami zimne masło, pokrojone w kostkę, mieszając rózgą lub widelcem. Na końcu doprawiamy.
Rybę można zjeść tylko z sosem, można ugotować do niej ryż, bądź zrobić ziemniaczane puree z dymką. Sos jest naprawdę przepyszny, pomarańczowo–korzenny. No i ta maślana gładkość. Mhm… A pstrąg ma delikatne mięso, a jego ości bardzo łatwo dają się wyjąć z całą struną grzbietową, więc nie ma mowy o zabawie w babranie.