A co to jest ten sumak? Zadawałam sobie to pytanie od kilku lat. Wiedziałam, że jest to przyprawa z Bliskiego Wschodu i ze wchodzi w skład mieszanki z’atar. Wiedziałam też, że Smerfy chodziły na skróty przez sumak. I pewnie nie zaprzątałabym sobie nim głowy bo jest trudno dostępny w sklepach, ale dostałam trochę w prezencie. Odwiedzałam mamę wraz z resztą sióstr i siedziałyśmy wieczorem w pokoju na pogaduchach. Gwoli ścisłości to one siedziały, bo mnie zmorzył sen koło 20.30 i pochrapywałam nieregularnie na wersalce, obecna jedynie ciałem. Z błogiej drzemki wybudził mnie głos przyszłego szwagra, który przyszedł i oznajmił, że przyniósł mi sumak, wręczając małe plastikowe pudełeczko. Na to włączyła się mama mówiąc, że takie rosło u dziadka w Nadkolu za stodołą, na działce u pana Szklarskiego. Faktycznie, były tam małe drzewka, nieco przypominające jarzębinę, ale z jakimiś wyschniętymi gronami zamiast porządnych owoców o kształcie kwiatów bzu. Te wyschnięte grona okazały się być sumakiem. Mama nie znała zastosowania sumaku, stąd wiadomo od razu, że nasz przesympatyczny letni sąsiad sprowadził je na działkę w celach ozdobnych. No bo jeśli rosłoby tam od zarania, chłop już dawno by tego używał. Ciekawa jestem czy pan Szklarski był świadom zastosowania owoców jako przyprawy?
foto. Wikimedia Commons
Otworzyłam pudełko i zobaczyłam brunatnoczerwony grubo zmielony miał. Pachnie dość intensywnie, mi kojarzy się z pomidorami suszonymi (wyraźnie wyczuwalna jest nuta octu balsamicznego i kaparów z zalewy pomidorowej), chociaż siostra B. ma zupełnie odmienne wrażenia. Już nie pamiętam, z czym jej się ów wapor kojarzy, ale może ona sama łaskawie wpisze się tu pod spodem i wyjaśni wszystkim.
Zaczęłam szukać w internetach najlepszego zastosowania sumaku i muszę powiedzieć, że nie znalazłam zbyt wielu inspiracji. Generalnie do kurczaka, ryby i do posypania hummusu. Wymyśliłam sobie, że zamarynuję w nim polędwiczkę wieprzową, co na pewno jest wbrew tradycyjnemu zastosowaniu, bo na Bliskim Wschodzie wieprzka nie jadają. W poszukiwaniu inspiracji weszłam nawet na jakieś francuskie strony stwierdzając butnie, że skoro 20 lat temu uczyłam się tego języka w liceum (nie nauczyłam się niczego, długo umiałam powiedzieć tylko że nazywam się Magda i mam 15 lat) to na pewno coś zatrybi. Przyznaję, ze liczyłam że przyda się w tym celu moja znajomość włoskiego, który także jest z łacińskiego rdzenia. Łacinę też miałam w ogólniaku, ale spuszczę w tym miejscu zasłonę milczenia, w końcu kto by tam dbał o martwe języki (poza pisarzem i filologiem klasycznym Markiem Krajewskim). Coś tam z francuskiego zrozumiałam, miałam też spory ubaw, gdy włączyłam opcję automatycznego tłumaczenia strony. Jeśli używacie takich funkcji znacie te kwiatki, facjata sama się czasami śmieje z jakości tłumaczenia.
Z braku pomysłów poszłam do sklepu po polędwiczkę ugotowawszy wcześniej ziemniaki, bo zamierzałam podać mięso z kopytkami. Z sosu zrezygnowałam, polewając tylko kopytka masłem i przyrządzając karmelizowaną cebulę jako dodatek warzywny.
Polędwiczka wieprzowa z sumakiem
i konfiturą z cebuli
Czas przygotowania: 40 minut (nie liczę czasu marynowania mięsa)
Składniki dla dwóch osób:
- jedna polędwiczka wieprzowa (250-350 g)
- garść sumaku i łyżka kuminu do marynaty
- olej do smażenia
- dodatek skrobiowy do podania (u mnie to były kopytka, ale świetne są ziemniaki pod każdą postacią, lub jakaś kasza)
Polędwiczkę oczyszczamy cienkim długim nożem z błon. Potem marynujemy, nacierając przyprawami, solą, pieprzem i olejem i odstawiamy, najlepiej na całą noc. Włączamy piekarnik. Obsmażamy polędwiczkę na złoto ze wszystkich stron i odkładamy na blaszkę, w oczekiwaniu na rozgrzanie piekarnika. W tym czasie przygotowujemy konfiturę.
Konfitura z cebuli:
- 3 średnie cebule
- 50 ml octu winnego lub białego wytrawnego wina (ja dałam ocet, a na końcu jeszcze odrobinę brandy)
- 3 łyżki cukru lub miodu
- szczypta soli do smaku
- masło lub olej do smażenia
Cebulę obieramy, kroimy w piórka. Rozgrzewamy tłuszcz na patelni lub w szerokim rondlu. Smażymy cebulę aż się zeszkli. Solimy, wlewamy wino lub ocet, odparowujemy. Dodajemy cukier lub miód. Czekamy aż się rozpuści, zmniejszamy ogień i pozwalamy cebuli karmelizować się wraz z cukrem. Jeśli przywiera, wlewamy odrobinę wody. Gdy ma już piękny, złoty kolor, wlewamy jeszcze odrobinę wody, żeby za jej pomocą „zebrać” wszystko z dna.
Jeśli w międzyczasie piekarnik się nagrzał, wkładamy polędwiczkę na około 20 minut. Będzie upieczona, jeżeli po nacięciu nie wypłynie krew. Trzeba uważać, żeby nie piec jej za długo, bo stanie się klasyczną podeszwą. Ma być bardzo delikatnie różowa, ale nie za bardzo, bo to w końcu wieprzowina i nie dotyczą jej stopnie wysmażenia, ma być upieczona, ale nie przepieczona. W zależności od wybranego dodatku do obiadu znajdujemy jeszcze jakiś międzyczas na ugotowanie ziemniaków lub kaszy. Ja kopytka zrobiłam wcześniej, a potem odgrzałam je na parze i polałam masłem z pietruszką. Jedząc obiad, przyznaliśmy zgodnie: „Poziom restauracyjny”.