Pstrągi i inne świeże ryby kupujcie we czwartki. To nie żarcik, po prostu w środowe wieczory przybywają do Polski zagraniczne ryby i owoce morza. Mówię o tych świeżych. We czwartek jest duże prawdopodobieństwo, że nikt nie wciśnie Wam truchła trzeciej świeżości. Rzecz jasna, nie dotyczy to pstrągów, które pochodzą ze stawów hodowlanych. Te zawsze są świeże, zwłaszcza wtedy, kiedy sami sobie nad taki staw pojedziecie i wskażecie hodowcy upatrzoną rybę.
Trzymając się tej zasady, nabyłam drogą kupna dwa pokaźne filety w piątek. Były na tyle duże, że pierwszy starczył na obiad dla trzech osób, drugi dla dwóch. Nie były to rzecz jasna dwustupięćdziesięciogramowe (ależ długi ten wyraz) porcje, raczej coś bliżej stoczterdziestki. No, ale kilka dodatków plus sos i obiad był dość syty i owca dość cała. Jako że z warzyw miałam akurat żółtą fasolkę szparagową – od razu zaznaczę, że w tym daniu zielona jest bardziej malownicza – stanowiła ona naturalny dodatek warzywny. Ziemniaki posiadałam akurat trzy, w sam raz dla każdego z biesiadników. Jak widzicie, nie przekarmiam swoich gości, bo sama lubię zjeść lżejszy obiad, żeby wsunąć jeszcze jakąś fajną kolacyjkę. Wynika to z faktu, że ze względu na godziny pracy, obiad jemy koło 18. I zwykle nie mamy już miejsca w trzewiach na kolację. No chyba, że obiad jest lekki i niewielki. Tak jak ten (wyłączam z tej lekkości sos holenderski):
Pstrąg gotowany na parze
z fasolką zawijaną w boczek
Czas przygotowania: pół godziny
Składniki dla trzech osób:
- około półkilogramowy filet z pstrąga
- 30–40 dag fasolki szparagowej, najlepiej zielonej, ale w sumie wszystko jedno
- 6–9 długich plasterków boczku, w zależności, ile „wiązek” fasolki nam wyjdzie
- ziemniaki w preferowanej przez biesiadników ilości
- sos holenderski (jeśli naprawdę nie chce nam się go robić, możemy spokojnie poprzestać na stopionym maśle, a na końcu skropić rybę sokiem z cytryny)
Nalewamy do garnka z wkładem do gotowania na parze odpowiednią ilość wody. Wkładamy rybę podzieloną na 3 filety, skórą do dołu. Wstawiamy ziemniaki. Zagotowujemy także wodę na fasolkę z solą i odrobiną cukru – jak zacznie bulgotać, gotujemy ją do miękkości. Robimy sos holenderski, lub roztapiamy masło w rondelku. Po ugotowaniu przelewamy fasolkę zimną wodą i zawijamy po kilka sztuk w boczek. Jeśli plastry nie są zbyt długie, spinamy boczek wykałaczką. Rozgrzewamy patelnię, lejemy trochę oleju i obsmażamy fasolkę.
Sprawdzamy rybę, ja jej nie przekręcam w trakcie gotowania, bo za każdym razem filety się po prostu rozpadają. Lepiej pogotować dłużej skórą do dołu. Reszta to wiadomka – wykładamy pstrąga na talerze, do tego po kartofelku, 2–3 paczuszki fasolkowo – boczkowe i sos. Jest smak. Mimo, że nie dodaliśmy ani szczypty „Kucharka”.