Zacznę od tego, że nie jestem wielką fanką serników. Mało który mi smakuje, chociaż jeśli już znajdę swój, to trzymam się go kurczowo. Tak jest na przykład z sernikiem w krakowskim Dymie, do którego poczułam coś więcej od pierwszego kęsa. Smakuje mi tak bardzo ze względu na zwartą kremową strukturę, brak tej wodnistości często właściwej sernikom cukiernianym. Czuć że ser jest tłusty i dobrej jakości.
Taką właśnie zwartą strukturę ma sernik nowojorski. Różni się od tradycyjnego polskiego tym, że używa się do niego serków Philadelphia, lub innych o tej samej strukturze (Twój Smak, Goldessa z Lidla; te z Biedronki są trochę za rzadkie). Poza tym nie używa się do niego mąki a spód robi się z utłuczonych i wymieszanych z masłem ciastek owsianych. Zresztą sami zobaczcie, że jest prosty w obsłudze i nie trzeba chodzić i szukać „baby”, która dostarcza prawdziwego tłustego białego sera. O ile na wsi jest to łatwiejsze, mieszczuch może mieć spory problem. No nic – do dzieła.
Sernik nowojorski
Czas przygotowania: 1 godzina
Składniki:
- około 340-350 g ciastek owsianych (mogą być Złotokłose)
- 2 łyżki roztopionego masła
- 1 kg serka naturalnego Twój smak, Goldessa z Lidla lub Philadelphia
- 4 całe jajka
- 170 gramów cukru
- 400 ml śmietany 18%
- 2 łyżki cukru
Ciastka miażdżymy, dodajemy masło, wykładamy na posmarowaną tłuszczem tortownicę, pieczemy 5 minut w 150 stopniach. Miksujemy jajka z cukrem i serkami, można dać odrobinę ekstraktu z wanilii. Zalewamy tortownicę masą, wkładamy z powrotem do wspomnianych 150 stopni i pieczemy około 40 minut, tak długo, aż przestanie się trząść. Wyjmujemy tortownicę, delikatnie wylewamy śmietanę wymieszana z cukrem i dopiekamy jeszcze 5–7 minut. Ciasto jest bardzo delikatne, więc jeśli macie bardzo gęstą śmietanę, podgrzejcie ją chwilę do temperatury pokojowe, żeby łatwiej się rozprowadziła po powierzchni sernika. Wyjmujemy, studzimy i gotowe! Można podawać z sosem malinowym lub truskawkowym (owoce miksujemy z cukrem, przeciskamy przez sito w celu pozbycia się pestek; jeśli są mrożone to wcześniej oczywiście rozmrażamy). Mówiłam że proste.