Zawsze zdumiewały mnie wysokie ceny tego deseru w restauracjach, tak jakby dodawane były do niego róże damasceńskie albo płatki złota. Już 10 lat temu, kiedy pracowałam w Cherubino, kosztował tam kilkanaście złotych (chyba 14,50 ale nie pamietam dokładnie). Robiony był w dużej blaszce, dzielony na 20 kawałków, a przy sprzedaży drugiego już wychodziliśmy na zero na produktach. Czysty zysk. A co tam było? Cukier, jajka, biszkopciki, kawa, trochę amaretto i śmietana 36%. Śmietana zastępowała mascarpone, ale efekt był i tak znakomity. Najśmieszniejsze jest to, że matoda stworzenia tego dzieła cukierniczego jest banalnie prosta. Ot, ubijasz żółtka z cukrem, dodajesz mascarpone, kilka innych czynności i w ciągu 15 minut, przy dobrej organizacji pracy, masz kilka deserów. Mi wychodzi 5 sporych kwadratowych szklanek od Johnnie Walkera.
Pracując w wielu kuchniach zawsze trafiałam na inny przepis. A to śmietana zamiast mascarpone, a to dodatkowe truskawki, a to mascarpone i śmietana. Robiąc swoje postanowiłam udać się do źródeł i poszukać na włoskich stronach, wpisując po prostu: „tiramisu classico” w wyszukiwarkę. Wyszło, że nie dodają amaretto (w dwóch pierwszych, najczęściej oglądanych filmikach) ani żadnej śmietany, ale ubijają pianę z białek z cukrem, czego nie widziałam u naszych kucharzy. Postanowiłam pójść za instrukcjami mieszkańców Półwyspu Apenińskiego, od siebie dodając tylko trochę brandy do kawy, żeby wzmocnić smak. Ukochany, który nigdy nie jadł (nie wiem, jak to się stało) tak się rozsmakował, że następnego dnia w pracy nie mógł opędzić się od myśli, że w domu czeka na niego jeszcze jedna szklaneczka od Johnnie Walkera.
Tiramisu
Czas przygotowania: 15 minut
Czas chłodzenia: 2-3 godziny, najlepiej cała noc
Składniki dla 5-6 osób:
- 3 jajka
- 120 g cukru (można dać cukier puder)
- 250 g mascarpone
- opakowanie biszkoptów (najlepiej tych podłużnych)
- 200 ml mocnej kawy
- opcjonalnie do kawy można wlać 40-50 ml amaretto (jak wspomniałam, wlałam brandy i bardzo smakowało)
- kakao do posypania
Zaczynamy od przyrządzenia kawy. Gdy jest gotowa, możemy ją trochę posłodzić i wlać do płaskiego pudełka, żeby szybciej wystygła i łatwiej było maczać biszkopty. W czasie gdy kawa stygnie, bierzemy się za oddzielenie białek od żółtek i umieszczenie ich w oddzielnych miskach. Najpierw ubijamy żółtka z cukrem i musimy robić to co najmniej 5 minut, żeby masa była zwarta i naprawdę dobrze napowietrzona. Dodajemy do niej mascarpone, mieszamy mikserem na mniejszych obrotach i wstawiamy do lodówki. Ubijamy pianę z białek, dodając na końcu cukier. Delikatnie łączymy pianę z masą żółtkową, dodając najpierw łyżkę-dwie piany do masy, mieszając delikatnie, a potem dodając resztę (robimy to łyżką, nie mikserem).
Przygotowujemy sobie albo niskie szklanki, albo pucharki, albo niewielką prostokątną blaszkę. Maczamy biszkopty z obu stron w kawie, po czym umieszczamy w przygotowanym naczyniu (jeśli mamy pucharki, trochę masy dajemy na spód, żeby wyrównać powierzchnię pod biszkopty). Na ciastkach kładziemy połowę masy, potem drugą warstwę biszkoptów i znowu masę. Tak przygotowane tiramisu przykrywamy folią i wkładamy do lodówki na co najmniej 2-3 godziny. Przed podaniem sypiemy kakao, najlepiej przez drobne sitko. Ja nie zaopatrzyłam się w kakao, dlatego jadłam nieposypane. Też było pyszne, ale z kakao balans smaków jest doskonalszy.