Pasta wątróbkowa to postać watróbki, która jest jedyną tolerowaną przez mojego ukochanego. Jest typowo toskańską przekąską, a właściwie składnikiem przekąski, bo smaruje się nią kromki toskańskiego chleba i zapieka. Jest znakomita do wina. Oczywiście gdy akurat przypadkiem nie macie w domu trzech rodzajów toskańskiego niesłonego pieczywa, możecie spróbować zastąpić je naszym.
Sama pasta jest bardzo prosta w wykonaniu, zresztą rzadko przedstawiam Wam tu dania, które proste nie są. Nie pamiętam, ile butelek wina wypiłam „pod” tę pastę, ale była to kombinacja tak doskonała, że musiałam zrobić naszą wersję w Polsce. Poza tym kiedy pracowałam jeszcze w Cherubino, mieliśmy w karcie bardzo podobną, bez brandy i anchovies. Myślę że różnica wynikała z faktu, że pan Ula uczyła się tajników włoskiej domowej kuchni w innym rejonie Toskanii, niż ja przebywałam. Śmiem twierdzić, porównując, że dodatek brandy lub białego słodkiego wina znacząco podnosi walory smakowe.
Pragnę dorzucić jeszcze, że moja familia nazywa jednego z polskich wokalistów „Wątrobiakiem”. Nie ze względu na nadużywanie alkoholu, ale na wyjątkowo szerokie otwieranie aparatu gębowego podczas wykonywania partii wokalnych. Rozstaw szczęk jest tak duży, że jakby zajrzeć owemu śpiewakowi w gardło, na pewno dostrzeże się wątrobę.
Toskańska pasta z wątróbki
Czas przygotowania: 40 minut
Składniki:
- 0,5 kg wątróbek drobiowych
- garść kaparów
- 3–4 filety anchovies
- kieliszek brandy, lub białego słodkiego wina
- 30 ml oliwy extra vergine
- 50–70 g masła
- sól i pieprz (z solą ostrożnie, bo kapary i anchovies są bardzo słone)
Cebulę pokrojoną w półkrążki smażymy chwilę na oleju. Wątróbki oczyszczamy i dodajemy do cebuli. Smażymy po 5 minut z każdej strony na dość silnym ogniu. Podlewamy brandy – dobrze jest, gdy brandy się zapali, wtedy wątróbki się sflambirują, co poprawi smak. Nie jest to jednak konieczne, zwłaszcza że w warunkach domowych ogień w kuchni może być niebezpieczny.
Jeśli będziemy je zapiekać na grzankach, nie muszą być do końca dosmażone. Jeśli nie, sprawdzamy czy nie ma w nich krwi, po czym zdejmujemy z ognia i dodajemy masło pokrojone w kostkę i oliwę. Masło da nam bardziej kremową teksturę. Gdy lekko przestygną, bierzemy szeroki nóż do szatkowania i siekamy wszystkie składniki na desce. Nie musi być to mus – wtedy użylibyśmy blendera. Doprawiamy. Pasta jest gotowa, wystarczy posmarować nią świeże pieczywo, lub przygotowane wcześniej grzanki.
Rada: Jeśli nie macie odpowiedniego noża, lub nie znosicie/nie umiecie siekać, po prostu włóżcie wszystko do blendera. Mus nie jest taki fajny, bo robi się jednorodny, ale i tak daje radę!
Rada: Można dorzucić garść natki pietruszki.