4 grudnia 2024

W naszej okolicy ludzie zaczynają się mieszać. Obok mieszkańców pojawili się teraz właściciele mieszkań w plombach, po siedemnaście tysięcy za metr kwadratowy. Różnica majątkowa między autochtonami a nowymi mieszkańcami jest wręcz dramatyczna. Z ciekawością obserwuję ten trend. I zastanawiam się, czy zobaczę kiedykolwiek na żywo, bezpośrednio sąsiadów z dużego bloku dwie kamienice dalej, którzy wjeżdżają windą do garażu podziemnego. Być może dwa światy nigdy się nie przetną. Miałyby szansę przeciąć się w Żabce, gdzie potencjalnie ja i nowy sąsiad/sąsiadka przyszlibyśmy coś kupić. Tylko że ja do Żabki w zasadzie nie chadzam – raz że system żabkowej ajencji to zło, a dwa że zwykle mam w domu wszystko czego mi potrzeba.
Ale siedemnaście lat temu my też byliśmy takimi świeżakami na dzielni. Z tą różnicą, że między nami a starymi mieszkańcami nie było przepaści ekonomicznej. A kiedy mieliśmy samochód to było tak, że z całych sił starałam się, żeby mnie sąsiedzi z kamienicy w nim nie zobaczyli 😄. I w zasadzie się udało. Dziś “ci młodziutcy” – jak uprzejma była o nas kiedyś powiedzieć rzeczona sąsiadka – są już o siedemnaście lat starsi. Ale w naszym kwartaliku jest dość geriatrycznie – wystarczy przejść pod wiaduktem na Zabłocie, żeby zobaczyć mnóstwo rodziców trzydzieści i czterdzieści plus. Plus studentów z wielkiego prywatnego akademika na Romanowicza. Krótki spacerek i można jak wampir czerpać energię z młodości i dzieciństwa niczego nieświadomych mieszkańców.
A jako że jest późnawo, to przejdę teraz bezpuentowo do menu. Dziś na bogato:

  • krem z cukinii z grzankami
  • krem z dyni – pięć porcji
  • perski kurczak ze śliwkami, bulgurem i miętą
  • osiem porcji makaronu fusili ze szpinakiem, gorgonzolą, grana padano i orzechami włoskimi
  • tarta z bakłażanem, świeżymi pomidorami i fetą.