Kto nie wie co to „świdermajer”, niech poszuka, bo to ciekawe zagadnienie. A że będzie dziś o fusilli, czyli po prostu świderkach, to się tytuł nasunął. Właściwie ten makaron to nie świderki, a świdry. Grube i mięsiste robaki z wyglądu. Bardzo mnie się spodobały ostatnio, zakupiłam więc opakowanie. I im więcej rodzajów makaronu próbuję, tym bardziej rozumiem Włochów. Ten sam sos smakuje naprawdę nieco inaczej, gdy podamy go z innym makaronem. Tak samo nie wszystkie rodzaje makaronu łączą się z każdym sosem równie dobrze.
Żeby poznać, co znaczy drugi człon nazwy, udałam się z wizytą do Google Translate i sprawdziłam, co znaczy „al torchio”. Znaczy „z prasy”. Dalej postąpiłam dość standardowo i wpisałam pełną nazwę makaronu w YouTube. Znalazłam włoski filmik, jak pani przekręca ciasto na stole, a pan je przygniata specjalnym drągiem. Potem pani je wyrabia, a następnie wkłada do takiej dziwnej prasy, która wygląda trochę jak dyby–imadło. Pan te dyby blokuje, przykręca wielkie imadło na ciasto, a od spodu wychodzą świdry, które znowu pani ciacha na mniejsze jednostki. Nad wyraz interesujące, mówię Wam. A zresztą sami zobaczcie -> klik.
Do makaronu postanowiłam użyć wędzonego łososia, śmietany i dużo zieleniny. Dlatego odwiedziłam dyskont z owadem w logotypie, kupowanie w którym wielu uważa za obrazę i wyraz absmaku. A ja, na przekór tym malkontentom poszłam tam i zamiast łososia znalazłam wędzonego tuńczyka. Nawet ciekawiej, pomyślałam. I jeszcze pomyślałam, w ilu „normalnych” sklepach można kupić wędzonego tuńczyka. Wyszło bardzo pysznie, chociaż jednak uważam, że lepsze byłoby z łososiem, albo inną wędzoną rybą, która jest tłusta. Kto widział kiedyś płat surowego tuńczyka ten wie, że tłuszczu tam na lekarstwo. Z tego tuńczyka najlepiej zrobić carpaccio lub tatara, dodać oliwę, i np. świeży imbir i kolendrę, wtedy wydobędzie się jego smak.
Fusili al torchio (lub inny długi makaron)
z wędzoną rybą
Czas przygotowania: pół godziny (łącznie z zagotowaniem wody na makaron)
Składniki dla trzech osób:
- 300–350 g makaronu
- 100–200 g ryby wędzonej (tuńczyk, łosoś, makrela lub inna)
- opakowanie śmietany 22% (jest najlepsza, bo kwaśna, a się nie warzy), lub 200 ml śmietany 30% i 100ml jogurtu naturalnego
- pęczek natki i pęczek koperku (mówię tu o „zimowych”, biednych pęczkach,
letnią porą dajcie po połowie, albo 1/3) - 2 ząbki czosnku
- mała biała cebulka
- sok z cytryny do smaku
- sól i pieprz, olej do smażenia
- dla lubujących się w ostrości jakieś piri piri będzie dopełnieniem
Wstawiamy wodę na makaron i jeśli mamy fusili al torchio, albo spaghetti, musimy ugotować je w dużym garnku, w dużej ilości wody. Gdy woda się zagotuje, solimy obficie i wkładamy makaron. Najlepiej go przemieszać co minutę na początku, żeby się równomiernie ugotował. W tym czasie rozgrzewamy na gazie dużą patelnię, wlewamy olej i wrzucamy posiekaną drobno cebukę i czosnek. Cdy się podsmażą, dorzucamy rybę podzieloną na mniejsze cząstki, podsmażamy chwilę i zalewamy śmietaną. Jeśli używamy trzydziestki i jogurtu, wtedy jogurt zostawiamy na koniec, żeby się nie zwarzył. Nie gotujemy za długo, żeby sos za bardzo nie odparował. Siekamy zieleninę. Gdy makaron jest gotowy, odlewamy wodę, dodajemy go do sosu i wsypujemy natkę. Doprawiamy i wyjeżdżamy z nim na talerze. Naprawdę świetny, nie mówiąc o prostocie, która jest tylko o oczko wyżej od zagotowania wody w czajniku.