Ukochany nigdy jej nie jadł. Był niezmiernie ciekaw, jak smakuje i wygląda. Jedyne miejsce pracy, w którym ją gotowałam, to dawne Cherubino. Tamta wersje jednak zawsze wydawała się jakaś uboga i nie przypadła mi do serca, bo kroiliśmy cebulę w krążki na maszynie, szkliliśmy i zalewaliśmy bulionem. Potem doprawienie i garnek lądował na bufecie. Była to pozycja na liście produkcyjnej, która ZAWSZE zostawała nieskreślona i czekała na spóźnialskich lub gapowiczów. Powód był prozaiczny i oczywisty – krojenie cebuli. Było jej jakieś 2–3 kilogramy, co czyniło zadanie dość łzawym. Do dziś uważam, że powinno być to zajęcie męskie, albo dla osób nieużywających na codzień tuszu do rzęs.
W znalezieniu odpowiedniego przepisu pomogła mi poczciwa „Kuchnia”. Piszę „poczciwa”, bo coraz więcej periodyków na rynku, ale ja pozostaję przy klasyku. Wśród archiwalnych dodatków znalazłam przepis Ludwika Lewina, Polaka od wielu lat mieszkającego we Francji, którego felietony na tychże łamach bardzo cenię. I z przykrością zauważyłam, że ukazują się teraz na samym końcu. Wytłumaczyłam to sobie w ten sposób, że felietony Stanisława Tyma też znajdowały się zwykle na ostatnich stronach różnych periodyków.
Przepis skopiowałam kropka w kropkę, bo jestem wyrazicielką poglądu, że tradycyjne rzeczy trzeba robić zgodnie z przepisem, w końcu jeśli jest to potrawa narodowa, czy regionalna, to oni tam na pewno ją cyzelowali przez lata. A może nawet wieki. Jak już będę miała za sobą wiele ugotowanych zup cebulowych, wtedy będę wprowadzać kombinacje. Ta zupa jest bardzo łatwa, wymaga jedynie wcześniejszego zrobienia bulionu, wskazówki znajdziecie np. tutaj.
Zupa cebulowa
Czas przygotowania: 2 godziny
Składniki dla czterech osób
- kilogram cebuli
- 3–4 ząbki czosnku
- 2 liście laurowe
- po płaskiej łyżce suszonej szałwii i tymianku
- łyżka miodu (w ostateczności można zastąpić cukrem)
- 100 g masła
- szklanka białego, wytrawnego wina
- 6 szklanek bulionu
- pszenne pieczywo lub chleb tostowy na grzanki
- emmentaler lub inny ostry wyrazisty ser żółty do grzanek
Gotujemy bulion. W tym czasie obieramy cebulę i kroimy w krążki. Rozgrzewamy masło w szerokim garnku lub rondlu i szklimy cebulę. Potem dodajemy posiekany czosnek i zioła. Zmniejszamy ogień i smażymy około pół godziny, uważając, by się nie przypaliło. Potem dodajemy miód, podsmażamy jeszcze 5 minut. Wlewamy wino, zwiększamy ogień i czekamy, aż prawie zupełnie odparuje. Wtedy wlewamy bulion, zagotowujemy i gotujemy jeszcze około pół godziny.
W tym czasie włączamy piekarnik, przygotowujemy pieczywo na grzanki i ścieramy ser na grubych oczkach. Kiedy zupa jest gotowa, doprawiamy ją solą i pieprzem. Jeśli mamy kamionkowe miseczki, wlewamy do nich zupę, a na wierzchu kładziemy kromkę posypaną serem. Wkładamy do piekarnika i trzymamy, aż ser się roztopi. Jeśli mamy zwykle talerze to grzanki robimy oddzielnie a potem kładziemy na zupę, albo jemy oddzielnie, jak wolicie. Wiem z autopsji, że niektórzy nie znoszą namokniętego chleba z zupy. Taka cebulowa jest rozgrzewająca i słodkawa, ale nie za bardzo, dzięki obecności wytrawnego wina.