Spotkałam się ostatnio z kolegą, „…bo kolega jest od tego i wypada czasem spotkać się z nim”. Kolega jest właścicielem imponującej fryzury. I tak sobie rozmawialiśmy w kilkoro, było wiele radości, aż tu nagle kolega westchnął: „Ale najbardziej brakuje mi aglio…”. Wyjaśniam od razu, że ładnych kilka lat temu pracowaliśmy razem w lokalu, gdzie zarówno klienci jak i pracownicy nadzwyczaj sobie cenili spaghetti aglio olio, ale zaadaptowane na polski grunt. Gdy bowiem lokal powstawał, większości Polaków nie mieściło się w głowie jedzenie makaronu z oliwą i czosnkiem jedynie. Tak więc szefowa dodała do tego nieco czerwieni i stworzyła arcydzieło. Obiecałam że umówię się z nim, sporządzę mu ów sos,o ile pojedziemy na zakupy jego motorem :D. Koniec końców na drugi dzień postanowiłam i ja przypomnieć sobie ten boski smak. Zrobiłam. Było wspaniałe.
Aglio olio
czas przygotowania: 3 godziny
Składniki:
- główka czosnku
- trzy puszki 400 g pomidorów krojonych
- suszone peperoncino wedle gustu (miałam wieeeelki problem ze znalezieniem owego, jedyne co udała mi się kupić to Kotanyi „Płomienny taniec” krążki chili – mogą być)
- pół litra oliwy do smażenia
- sól do smaku
- makaron spaghetti
- natka pietruszki
- opcjonalnie starty parmezan
Robi się tak prosto, że w ogóle nie ma o czym mówić ;). Do garnka z grubym dnem, trzylitrowego, wlałam olej parmezanowy (zwykły rzepak, do którego wkładam niepotrzebne w pracy skórki parmezanu, które nadają mu zapach), nie miałam oliwy z oliwek do smażenia wiec olej musiał sobie poradzić. Podsmażyłam lekko wyciśnięte ząbki czosnku i suszone peperoncino, po czym dodałam pomidory i wlałam więcej oleju, żeby je zakrył. Poczekałam aż się zacznie gotować i zmniejszyłam ogień, żeby tylko bulgotało raz na jakiś czas. To w zasadzie wszystko, tylko trzeba poczekać 3 godziny aż pomidory odparują a smaki się przegryzą. Do tego gotujemy spaghetti, sos solimy, wykładamy makaron na talerz, na środek chochelka pomidorowej treści, a na około czerwona oliwa. Sypiemy obficie natką. Spróbujcie… Zaletą jest, że można zrobić wiecej i trzymać w lodówce, przechowuje się bardzo długo. A resztki z talerza wycieramy chlebem. Znowu mam ochotę je zrobić.