Tak jak wspominałam, zasadziłam się na purpurowe bulwy i sobie z nimi kombinuję. I nie mogę przypomnieć sobie powodu, dla którego byłam dla nich złą macochą. Wygląda na to, że dojrzałam do świadomego macierzyństwa :D. Myślę że z tym traktowaniem jest tak, że często zapomina się o warzywach, które trzeba długo gotować, lub (o zgrozo!) namoczyć. Do głowy przychodzi mi od razu kupiona miesiąc temu ciecierzyca, która cierpliwie czeka na swoją kolej. Zawsze kiedy w ciągu dnia wpadam na genialny plan wieczornego jej nawodnienia, wieczorem jest on zawsze zepchnięty gdzieś do głębin podświadomości. Ale benedyktynka pracuje nad tym i są już pierwsze – właśnie buraczane – efekty.
Cóżem tym razem wykombinowała? Połączenie, na które nigdy bym nie wpadła jako gotująca – niepraktykująca. Okazało się jednak, że w menu restauracyjnych połączenie burak – kozi_ser (nie mylić z kozi_drag) jest swego rodzaju klasyką i oczywistą oczywistoscią. Przyznam że te smaki komponują się ze sobą, jak składniki caprese. Słodki bulwiak doskonale uzupełnia ostrość koziego sera i ją łagodzi. Trza spróbować, żeby wiedzieć o czym mowa. A danie jest prościutkie, to jest tak naprawdę danko. A właściwie to doskonała przekąska imprezowa. Jestem pewna, że gdy przyjdą niezapowiedziani goście, każdy będzie miał w lodówce kilka ugotowanych buraków i trochę koziego sera – białego lub dojrzewającego ;). Że o chlebie tostowym lub bagietce/ciabacie nie wspomnę… Dobrze, dość dworowania sobie, lecę.
Buraki z kozim serem
Gotowanie buraków – 1,5 godziny, przygotowanie grzanek – 20 minut
Składniki:
- chleb tostowy lub białe pieczywo typu ciabatta, weka
- mała roladka sera koziego dojrzewającego (pod Halą na Grzegórzkach jest budka z serami regionalnymi, tam można nabyć kozi, poza tym oczywiście Alma)
- kilka ugotowanych buraków
- olej lub oliwa
- zioła prowansalskie
- orzechy włoskie
Najpierw oczywiście trzeba ugotować nieobrane buraki do miękkości. Rezerwujemy na to co najmniej godzinę. Kiedy sobie stygną, włączamy piekarnik na 180 stopni. Bierzemy chleb tostowy, okrajamy skórki, wkładamy do nagrzanego piekarnika i rumienimy. Wyjmujemy, przekrajmy na dwa trójkąty. Układamy na każdym plasterek buraczany, na to plasterek sera koziego, polewamy lub smarujemy oliwą/olejem pomieszanym z ziołami prowansalskimi. Całość z powrotem do pieca na około jedną zdrowaśkę, czyli do momentu gdy ser zacznie się topić. Wyjmujemy i zjadamy. Można jeszcze posypać posiekanymi orzechami włoskimi, jeśli akurat przypadkiem zawieruszyły się w kuchni ;).