Wiatr od wschodu. Kurczak z ryżem basmati

Kurczak z ryżem basmati

Zaczęłam ostatnio po raz tysięczny oglądać „Przystanek Alaska”. Mniej więcej co rok, półtora, robię sobie sesję, bo uważam go za genialny. Proporcje między humorem, nostalgią i poważnymi tematami do przemyśleń są tu doskonale wyważone. Czyli wszystko w odpowiednich dawkach, z przewagą humoru. Zderzenie malkontenta z Nowego Jorku z postaciami zaludniającymi trochę utopijne miasteczko na Alasce wciąż śmieszy i zaskakuje.

Oglądając trafiłam na odcinek o pełni księżyca, która nieźle dawała w kość mieszkańcom. Niektórzy czytali książki, niektórzy mieli niekontrolowany popęd seksualny, inni kradli bezużyteczne urządzenia na prąd, by poczuć zatraconą dzikość. Właśnie tę dzikość zapragnęłam poczuć i ja. Jestem jednak zbytnim tchórzem, by pukać do sąsiadów pod byle pretekstem i przywłaszczać sobie ich suszarki, czy elektryczne szczoteczki do zębów. Postanowiłam więc w naturalny sposób przemycić trochę dzikości, a raczej egzotyki do garów.

Właściwie to pomysł zainspirowała wizyta w sklepie typu alma i dostrzeżenie mieszanki przypraw pod egzoticzną nazwą „Cairo Shoarma”. W składzie występuje kurkuma, mięta, koper włoski, brązowy cukier. Byłam zauroczona, nie ukrywam. Zwłaszcza że lubię ten świeży smak kopru włoskiego i uważam że mięta jest w Polsce kompletnie niewykorzystana. Postanowiłam wypróbować na prostym daniu. Ryż jaki miałam to basmati, więc idealnie pasował do koncepcji, nie tylko poprzez jaśminowy smak, ale także przez nazwę, kojarzącą mi się z „herbacianymi polami Batumi”. Zabrałam się dziarsko do dzieła. Tworzenie „dzieła” trwało krótko, tyle co zagotowanie wody i ugotowanie ryżu. Oto receptura. Oczywiście na dwie osoby.

Kurczak z ryżem basmati. W orientalnym sosie

Czas przygotowania: 20 minut

Składniki:

  • dwie torebki ryżu basmati
  • pół papryki o dowolnym zabarwieniu
  • pół marchewki
  • pierś z kurczaka
  • pół białej cebuli
  • dwa ząbki czosnku
  • pół opakowania przyprawy Cairo Shoarma Kotanyi
  • sól i pieprz do smaku, olej lub oliwa do smażenia

Wodę wstawiamy, do wrzenia doprowadzamy, dwie torebki ryżu wrzucamy. I tu kończymy rymowanie, bo nam wyjdzie niestrawna papa. W czasie gotowanie ryżu (około 12–14 minut) kroimy wszystkie składniki w cienkie paski. Z marchewką najlepiej poradzić sobie krojąc ją na cieniutkie plastry za pomocą poczciwej obieraczki do warzyw. Potem plastry na cienkie paseczki (fachowo to się nazywa julienne, taką formę mają np. frytki w McDonaldzie; spotkałam się też ze swojską wymową „żulienka”:D). Podsmażamy wszystko na dobrze rozgrzanej patelni i wsypujemy przyprawę. Możemy dolać trochę wody i wsypać łyżkę mąki kukurydzianej. To w zasadzie wszystko, odcedzamy ryż, układamy i tyle. Tak jak wspominałam przy okazji przepisu na ryż prażony, najlepiej nie mieszać sosu z ryżem, wtedy poczuje się wyraźniej jego boski jaśminowy smak.

Scroll to Top