Wczoraj wróciłam do Krakowa ze Świąt Wielkanocnych spędzonych w rodzinnym domu. Jak zwykle było wiele radości. Mateczka zrobiła niezrównany żurek i flaki, a ja po raz pierwszy obejrzałam „Takiego pięknego syna urodziłam”, który to film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Pociągi były zapchane, ale Wars całkiem pusty i gościnny, kuszący regionalnym piwem. Podczas krótkiej przerwy w stolicy przekonałam się naocznie, że znana feministka jak każdy potrzebuje skarpet i bielizny. Widziałam także wysypujących się z autokarów z flagami i transparentami Polaków, kierujących się raźno w stronę Krakowskiego Przedmieścia. Pociągi miały tylko lekkie opóźnienia, w ogóle nie ma o czym mówić. Jedynym dyskomfortem było spanie w Warsie na siedząco, ale czy to człowiek raz tak pochrapywał w pociągu?
Przyjechałam do Krakowa w okolicach osiemnastej, jedynie o maminej kanapce i orzeszkach. Miałam ochotę na „normalne” jedzenie. Uwielbiam świąteczne dania, ale po trzech dniach rozpasanej konsumpcji człowiek jednak tęskni za czymś lżejszym. „Półmisek miąs” i „miąsny kąs”, jak z premedytacją mówimy w domu z dziewczynami, czas zamienić na dietę bardziej śródziemnomorską. A że byliśmy głodni jak dzikie wilki, padło oczywiście na makaron. Gobetti, czyli takie malutkie kolanka (występujące u nas często pod nazwą snabbmakaroner), gotuje się całe 4 minuty, wybraliśmy go więc bez wahania. Do tego dużo bakłażana, kilka pomidorów suszonych, czarne oliwki i mozzarella. Na oliwie ze słoika po pomidorach, plus trochę oliwy. Znakomite i szybkie. Już podaję przepis:
Makaron gobetti z bakłażanem i mozzarellą
Czas przygotowania: 15 minut
Składniki dla dwóch osób:
- makaron gobetti (lub inny krótki), około 100 g na osobę
- 1 średni bakłażan, pokrojony w kostkę lub półkrążki, zależnie od wielkośći
- pół kulki mozzarelli
- garść czarnych oliwek
- 3–4 suszone pomidory
- kilka ząbków czosnku pokrojonych w plasterki
- 30 ml białego wytrawnego wina, lub trochę soku z cytryny
Wodę wstawić. Bakłażana porządnie podsmażyć. Dodać czosnek, podlać winem (lub wcisnąć trochę soku z cytryny). Dodać paski pomidorów i oliwki. Gdy woda, a potem makaron się zagotuje, odlewamy wodę i wrzucamy makaron na patelnię, dodając równocześnie pokrojoną mozzarellę, sól i pieprz. Kiedy zacznie się roztapiać, zdejmujemy i przekładamy do talerzy. Natka pietruszki, świeża bazylia lub insza zielenina jak najbardziej wskazana.
Szukałam włoskiej nazwy tego makaronu i trochę się napociłam, ale w końcu osiągnęłam sukces. Frapuje mnie tylko tłumaczenie i etymologia, bo „gobbo” znaczy „garbus”, więc nawet pasuje do ich zgiętego wyglądu, ale w „gobetti” jest jedno „b”. Niech mnie ktoś poratuje.