Miałam napisać coś przejmująco błyskotliwego o dzisiejszym czwartku. Dziś jest środa, więc para poszła w gwizdek i prześmieszny bon mot nie ujrzy światła dziennego. Będzie zwykłe, monotonne wymienianie jadłospisu.
A więc, w sugerowanej kolejności spożycia:
– toskański biedak uchyla kaszkieta w geście powitania i zaprasza na zupę
– inna ogólna włoska mamma podaje lasagne z duszonymi w winie z tymiankiem porami
– jakiś bliżej nieokreślony francuski Pierre (na pewno ma beret, bluzkę w paski i bagietkę w ręku) proponuje tartę, przepraszam – quiche – ze speckiem, zielonym groszkiem i pomidorkami cherry. W drugiej réce trzyma tartę (quiche) cytrynową i trochę namolnie wciska ją gościom. Trzeba mu wybaczyć grubiaństwo, bo facet jest z prowincji. A nie, przepraszam – z Prowansji.
– sytuację ratuje dziarski Amerykanin z bananowymi muffinkami, rozdzielając hojnie wszystkim swój amerykański perlisty uśmiech.