Kanadyjki wróciły. Jest ich dużo, są ich całe masy, więc nie zabraknie dla nikogo. Przypomniała mi się kanadyjka w jednym z wynajmowanych studenckich mieszkań przy ul. Spokojnej w Krakowie. Kanadyjka tak wąska i niewygodna, że ochrzciliśmy ją bobslejem.
A więc jak w bobsleju prześlizguję się gładko i ultraszybko do kremu z zielonego groszku. Od kremu do curry z batatami, jarmużem i bakłażanem, serwowanego z chlebkami naan i do tarty z kozim serem, pieczoną papryką i brokułem. Doślizgałam się do mety, gdzie są ciastka – nie kotlety.
Na mecie małe ogłoszenie: jutro na obiad tacos w bezglutenowych kukurydzianych tortillach, wieprzowo-wołowe. A w piątek kanapki ze śledziem.