Jako że chcę poinformować Was o jadłospisie w miarę wcześnie, dziś zdjęcie chlebków naan, ponieważ już są. Są do curry, które wciąż jeszcze czeka na Was. Zupa własciwie też już jest, ale z martwej natury preferuję fotografowanie ciał stałych. Jaka zupa?
Ostatnio Wasza ulubiona, czyli z ciecierzycą, dwoma rodzajami soczewicy, fasolą, szpinakiem i świeżą miętą. Plus garnitur kolorowych przypraw. Garnitur raczej nie z Vistuli, a made in India. Mimo kraju produkcji garnituru tradycyjnie uznawanego za producenta średniej jakości, miom przyprawom nie brak elegancji i nasyconych kolorów.
Jako główne danie prócz curry jest dziś mięso. Wołowina. Tacos z wolowiną w kukurydzianych tortillach.
Nie zapomniałam też o kanapkach ze śledziem, bo konkurs trwa.
Tarta jest na razie jeszcze z salami, a potem? Na pewno z cukinią, może z fetą. Przeglądnę lodówki i coś wymyślę.
Zapomniałabym o deserze. Będzie to (bo jeszcze zastyga) tarta czekoladowo-śmietanowa z czarną porzeczką. Tarta, nie boję się tego słowa, wykwintna. Na ciemnym cieście z dodatkiem kakao i z odrobiną brandy.