Miałam dla Was tryptyk fotograficzny o powstawaniu tarty. Wersja podstawowa (czyli ta załączona), wersja zalana flanem na surowo i wersja upieczona, czyli standard.
Niestety program o nazwie „Diptic” się „wywala”, więc Wasze oczy nie ujrzą tego wiekopomnego dzieła na miarę tryptyku „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga.
Trudno. Łykam łzę.
Ocieram ją za chwilę, biorę się w przysłowiową garść i piszę co dalej.
A dalej jest krem z kukurydzy na dalekowschodnią modłę z mleczkiem kokosowym, limonką, trawą cytrynową, imbirem i tajską zieloną pastą curry.
Jeszcze dalej leżą dwie lasagne. Jedna porowa z gorgonzolą, druga o pieczonych warzywach i pesto. A tarta ze zdjęcia to pomidorki cherry, bakłażan, wędzony boczek i świeżą szałwia.
W deserowni tarta czekoladowa (ta o smaku bloku z dzieciństwa), a potem będę robić jeszcze drugą z rabarbarem i truskawkami.
Kanada jak zawsze obecna.