Wczoraj po południu, tuż przed burzą, zrobiłam gazpacho żeby się przegryzło. Następnie pojechałam na rowerze do sklepu. Potem, już w drodze powrotnej, stałam ponad godzinę pod jakąś klatką bloku na Mogilskiej, obserwujac ze zgrozą elektryczno-wodne widowisko i plując sobie w brodę, że nie pojechałam po zakupy 5 minut wcześniej, bo taka była moja odległość rowerem od Nowego Bufetu.
Gazpacho jest, chociaż z rana było dość rześko. Ale prawdopodobnie this summer (wyobraźcie sobie, że mówi to amerykański, męski głos w kinie przed seansem w jakimś trailerze) to prawdopodobnie the last chłodnik.
Na danie podstawowe serwujemy dziś quesedillas.
Tarta ma w sobie brokuły, ser feta, ser asiago, pestki dyni i trochę zaataru.
W słodyczach szał – Kanadyjczycy i tarta cytrynowa.
A ta piękna kompozycja na fotografii to nasze warzywa do focacci – oliwki, karczochy, pomidory suszone, grillowany bakłażan i cukinia. Jest też tapenada pomidorowo-oliwkowa z dodatkiem bazylii.