Jadąc dziś do Bufetu o szóstej rano widziałam jeszcze skośnookie pątnicze niedobitki. Skończyło się, świat się nie zawalił, a miasto przez kilka dni miało niesamowicie energetyczną atmosferę. Młody duch tchnął energię w tę naszą dulską kotlinkę. To mi przypomina wizytę w Pizie. Moja siostra była tam w wakacje, a ja we wrześniu. Jej się nie za bardzo podobała, nas urzekła. Ale urzekła nie do końca architekturą, ale atmosferą. Studenci zjechali do tego uniwersyteckiego miasta i tworzyli tam klimat. Siostra nie mogła tego poczuć w wakacje w pustawym mieście. Podobały mi się też ich pogaduchy z przybyszami z Afryki – bardzo wysokimi, szczupłymi i czarnoskórymi – sprzedającymi bransoletki ze sznurka. Kto chce się dowiedzieć więcej, może zerknąć tuta
Kto nie chce, niech czyta od razu, co dziś przygotowaliśmy do jedzenia.
Jest krem pomidorowy, jest tarta z brokułami, pomidorkami i hiszpańskim serem mahón. Jako danie główne przygotowałam farfalle z cukinią, czyli grillowana cukinia w śmietanowym sosie na białym winie z czosnkiem i dodatkiem zielonego pieprzu z zalewy. Do tego tarty ser pecorino romano.
Na słodko jest słodkie blondie z białą czekoladą, prażonymi orzechami nerkowca i polewą z fistaszków i wanilii.