Wytoczyłam wojnę aurze. W tym celu zakupiłam w sklepie ze sprzetem sportowym specjalną pelerynę rowerową. Górę ma odblaskowozieloną, a dół czarny. Kaptur ma po obu stronach okienka z folii, żebym widziała samochody atakujące mnie z boku. Pod peleryną ukryte są rzepy na nogi, żeby nie zsuwała się podczas deszczu i wiatru z nóg. Jest wspaniała i w połączeniu z kaloszami tworzy pancerny zestaw przeciwdeszczowy.
Jedna z moich sióstr wprawdzie twierdzi że nigdy nie założyłaby tego na siebie i że wyglądam jak kosmitka. Trudno. Ja uważam że wyglądam raczej jak człowiek na rowerze, człowiek o nieokreślonej płci. No ale przecież nie można być 24/7 kobiecą i sexi. Czasem fajnie się przedzierzgnąć w babochłopa z Marsa. Albo z Wenus.
Tymczasem tu na ziemi przyziemne sprawy – żarcie.
Mamy dziś dla Was krem z buraków z jogurtem naturalnym.
Jest też makaron farfalle (kokardki albo literalnie – motylki) z sosem puttanesca, czyli oliwki, kapary, pomidory, czosnek, oliwa, a to wszystko posypane serem grana padano i natką pietruszki i gotowane wolno cztery godziny.
W tarcie są brokuły, feta, pomidorki koktajlowe, oregano i czosnek niedźwiedzi.
A na słodko sbriciolata i tarta cytrynowa (ta sotatnia za około godzinę).