Trudno w to uwierzyć, ale dziś jeszcze przyszedł tu pan po bilety MPK. Ten delikwent był niezwykły, ponieważ jako jedyna osoba powiedział: „Wiem, że Pani ma już dosyć tego pytania, ale czy punkt PMK jest tu gdzieś niedaleko?”
Tak mnie tym rozbawił, że mu nawet wytłumaczyłam, zaznaczywszy, że MPK zawinął się stąd trzy lata temu. Pan na to, że wydaje mu sie, że kupował tu bilety dwa lata temu – ja na to, że mógł kupować, ale kawę. Gdy wyszedł, małżonek rzucił z offu (czyli z zaplecza):
„Na to mam zawsze jedną odpowiedź z „VABANKU” – Szkoda, żeśmy się nie spotkali”.
Kto chce się spotkać naprawdę, nie zastanie u nas vabankowego murzyna z psem. Zastanie nasze fizjognomie. Oraz jedzenie, ktore dziś przygotowaliśmy pospołu.
Jest krem z zielonego groszku z jogurtem. Jest tajska wołowina Massaman w mleczku kokosowym z orzeszkami ziemnymi i ryżem basmati.
Jest tarta z pieczoną dynią, pomidorkami i mozzarellą z Podkarpacia „od baby” z czosnkiem niedźwiedzim.
Jest w końcu tarta kajmakowo-czekoladowa w cenie 7 złotych.