Odszedł od nas niezapomniany René z serialu „Allo Allo!” Cwany, średnio rozgarnięty właściciel francuskiej kawiarni w czasach niemieckiej okupacji. René miał w głębokim poważaniu patriotyczne kwestie i doglądał raczej swego interesu, ale jako to zwykle bywa nie dane mu było spokojnie przetrwać wojny. Trochę wbrew sobie został wmanewrowany w ruch oporu, który współtworzyła banda nieudaczników i ćwierćinteligentów. Na ich tle René jawił się jako geniusz niemalże. Dodatkowo przy dość nędznej aparycji był adorowany przez płeć przeciwną i własną. Niebywałe powodzenie raczej utrudniało mu życie, ale i ratowało z opresji cały ruch oporu. Serial był naprawdę zabawny – nie jakieś arcydzieło, ale po prostu porządna rozrywka. Podejście do trudnego tematu wojny z typowym angielskim humorem, nie oszczędzającym nikogo. Teraz ciężko znaleźć coś podobnego.
Jako bufetowa, czyli swego rodzaju oberżystka, jestem z René w jednej grupie zawodowej, chociaż ciężko mi się z nim utożsamić z wielu względów. Ot, choćby dlatego, że tam jedzenie było tylko jakimś nieistotnym dodatkiem do akcji serialu. W Nowym Bufecie jest główną atrakcją (albo tylko mi się tak wydaje).
To może ja napiszę, jakie to atrakcje mamy na dziś:
– krem z dyni – rozgrzewająca zupa z imbirem, mleczkiem kokosowym i limonką
– makaron farfalle ze szpinakiem, zielonym pieprzem i serem grana padano
– tarta wytrawna z wędzonym pstrągiem, pomidorami, groszkiem i cheddarem
– tarta czekoladowo – kajmakowa