Właśnie sie dowiedziałam po niewczasie, że sir Roger Moore opuścił nasz padół (wszystko dlatego że nie wchodzę ostatnio na osobistego Facebooka, a Cukiereczek mnie straszy co dzień, że od kilku tygodni nie aktualizowalam swojego profilu – phi). Czwarty bodajże Bond z kolei, a odszedł jako pierwszy… Ciekawe czy pozostali aktorzy stawią się w komplecie na uroczystościach pogrzebowych? Roger Moore to była dla mnie pierwsza twarz Bonda jaką widziałam, bo jako osoba małoletnia byłam w kinie na „Moonraker”, który miał dwa niezaprzeczalne atuty – humor i Szczęki. Kiedy później zapoznałam się z resztą serii (a jakże – zrobiliśmy sobie z malżonkiem maraton oglądania wszystkich 007 po kolei), uznałam że Roger Moore nie jest moim ulubionym Bondem. Chociaz trzeba przyznać, że był najzabawniejszy (odcinek z Grace Jones!). I lubię też Pierce’a Brosnana w tej roli, chociaż wiem, że był średnio popularny jako James. A co do ś. p. Rogera, to już jako Agent 007 był leciwy, więc sobie godnie pożył. Zaraz sprawdzę, ilu lat dożył na tym padole. 89 – zacna liczba. Będziemy Pana pamiętać.
A teraz hop, przeskok do strawy. Dziś dla Was proponujemy:
– harira – marokańska zupa z ciecierzycy i soczewicy, lekko ostra, z sokiem z limonki i mnogoscią korzennych przypraw
– tajska wołowina Massaman w mleczku kokosowym z czerwoną pastą curry, orzeszkami ziemnymi, ziemniakami, podawana ze świeżą kolendrą i ryżem basmati
– tarta porowa z ricottą, gorgonzolą i pestkami dyni
– słodka tarta cytrynowa z bezą.