Jest taki film, zrealizowany przez Spike Lee – „Mordercze lato”. Nowy Jork, 1977 rok, pełnia lata. Miasto drży w strachu przed pierwszym seryjnym mordercą, „Synem Sama”, który grasuje wśród mieszkańców. To lato, kiedy era disco jeszcze o tym nie wie, ale powoli zaczyna odchodzić do lamusa, a w świadomości małymi kroczkami zaczyna mościć sobie punk rock. Nie jest to film wybitny, ale nieźle się go ogląda, a Adrien Brody dzięki niemu wskoczył do panteonu najbardziej dziwacznych fryzur filmowych. Gra tam też John Leguiziamo, jeden z moich ulubionych aktorów drugiego planu, obok Giovanni Ribisi. Obaj są drobnego wzrostu, nie przystojni ale raczej o ciekawej urodzie, jeden ma korzenie latynoskie a drugi włoskie (dodatkowe punkty dla Ribisi za dziecięce występy w „Cudownych latach”). Co łączy teraźniejszość z owym morderczym latem? Po pierwsze – w tym roku stuknęła okrągła czterdziestka od tamtych wydarzeń (wszyscy Wy, którzy macie w dowodzie ten rok urodzenia, przechodzicie lub już przeszliście przez Rubikon). Po drugie – owo lato było najgorętsze w historii, co automatycznie nasuwa analogie do sytuacji za oknem. Mam nadzieję że na tym podobieństwa się kończą i nie zacznie tu hasać jakiś maczetownik z Osiedla Piastów.
Około 12.00-13.00 jest dziś czterdzieści procent szans na burzę. Zobaczymy. Póki co zachęcam do zapoznania się z naszymi dzisiejszymi propozycjami:
– krem ze świeżych pomidorów z oliwą extra vergine
– makaron linguine ze świeżym pesto bazyliowo-rukolowym i równie świeżymi pomidorami, pieczoną dynią i serem grana padano
– tarta z pieczonym kalafiorem, wędzoną szynką, pomidorkami i oliwą truflową
– słodka tarta czekoladowo-kajmakowa.
A co do tej czterdziestki która stuka, to od kilku dobrych lat jest powszechnie wiadome, że czterdziestka to nowa trzydziestka.