Sluchajcie – ja tu już od dziś, metodą małych kroczków, zaczynam akcję i formacyjną „Długi weekend”. Bo takowy nastanie z końcem obecnego i początkiem przyszłego tygodnia. Matki Boskiej Zielnej, dożynki i te sprawy. W związku z tym kto pracuje w poniedziałek, a zwykł stołować się u nas albo w barze za rogiem, niech lepiej ugotuje sobie kaszę z burakami do odgrzania w pracowej mikrofalówce. My robimy sobie długi weekend, a tamci zza rogu ten i jeszcze następny tydzień się urlopują. Przygotujcie się więc, a najlepiej skorzystajcie z tzw. mostu i też sobie weźcie wolne jeśli możecie i nie macie akurat np. dyżuru w szpitalu na Kopernika, albo dyżuru w sądzie czy prokuraturze. Dla mnie nadchodzący weekend oznacza podroż przez cały kraj aż do Zatoki Gdańskiej i dawno się tak nie cieszyłam. Przechodzę tedy do menu, bo człowiek syty i radosny ma zwykle mniej i nudniej do napisania niż ten głodny i smutny:
– gazpacho czyli hiszpański chłodnik z papryki i pomidorów ze świeżym ogórkiem
– krem brokułowy z kalafiorem
– chili con carne z grillowaną tortillą, fasolą, papryką, odrobiną kwaśnej smietany i swieżą kolendrą
– tarta z pieczoną dynią hokkaido, pomidorkami, bazylia i kruszoną feta
– bardzo czekoladowe brownie z sosem karmelowym.