Witamy po bardzo długim weekendzie. Trochę wypoczęłam nad morzem, nie powiem, chociaż przywiozłam ze sobą obok znalezionej przez Basię muszelki także lekkie przeziębienie. Jedyna dziesięciominutowa kąpiel w morzu plus mały deszczyk, długa jazda rowerem, przeciąg w SKMce i zimne piwo na powietrzu w chłodny wieczór. Czy mogą być lepsze czynniki kaszlo- i katarotwórcze? Niestety wczoraj zapragnęłam iść do kina, a moje miejsce było pod klimatyzatorem, gdzie na dobitkę jeszcze ponad dwie godziny byłam owiewana na zimno. Nic to jednak wobec mnogości wrażeń z Trójmiasta i zapierającego dech w piersiach morskiego powietrza.
Były też krakowskie akcenty – w toitoi na plaży jakiś kibic Cracovii dał upust niechęci do Wisły, flamastrem. Cóż za oddany fan klubu – przedłużać pobyt w tym przybytku tylko żeby okazać pogardę swoim wrogom! Prawdziwe bohaterstwo!
Wracamy więc do Was, jedzenie już czeka, my tez czekamy. A jedzenie dzisiaj następujące:
– krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
– tajskie zielone curry z kurczaka z bakłażanem, cukinią, fasolką szparagową, groszkiem, mini kukurydzą, podane z ryzem basmati i świeżą kolendrą
– tarta z pieczona dynią hokkaido, pomidorkami, fetą, kozim serem, bazylią i pestkami dyni
– tarta cytrynowa z bezą.