Na liści rzeczy do zrobienia przed czterdziestką przypadkowo i niespodziewanie udało mi się wczoraj odhaczyć profesjonalny makijaż w salonie. Makijażystka cierpliwie, wcierała, wklepywała, omiatała pędzlem i wykonywała szereg czynności, które wszystkie zajęłyby mi pewnie z pół dnia, czyli odpadają w przedbiegach, bo skoro malowałabym się pół dnia, to niewiele czasu zostałoby na resztę. Kiedy skończyła, moim oczom ukazała się niby moja twarz, ale jakaś nie moja. Na zdjęciu przy silnym halogenie wyglądałam naprawdę cacy – powiększone cieniami oczy, fajna kolorystyka, gładziutka twarz. Po godzinie w domu, przy normalnej żółtej żarówce w lustrze ukazała mi się twarz kobiety starszej ode mnie o jakieś dziesięć lat, z podkładem widocznym w każdej najmniejszej zmarszczce, z porami wielkości kraterów i lekko już spłyniętym tuszem z powiek, co dało efekt mini-pandy. Przestraszyłam się i od razu pobiegłam do łazienki, zmyć te tony tapety z siebie. A najśmieszniejsze, że kiedy jeszcze w salonie powiedziałam pani, że nigdy w życiu nie miałam tak mocno umalowanych oczu, odpowiedziała ze śmiechem, ze to jest trochę mocniejszy dzienny makijaż i mam go na sobie naprawdę niewiele. I na pewno ze swojej perspektywy mówiła prawdę – swoją prawdę, bo każdy ma swoją. Ciekawe doświadczenie, ale powiedzmy, że wolę swoje naturlich, ja ja. Czyli delikante muśnięcia podstawowych mazideł.
PRZYPOMINAM, ŻE ZAMYKAMY DZIŚ O 15.00
A oto dzisiejsze propozycje:
– ribollita, czyli toskańska zupa multiwarzywna z fasolą, jarmużem i pszenicą płaskurką
– keralan curry, czyli aromatyczne curry z południa Indii z mleczkiem kokosowym i pomidorami, średnio ostre – do wyboru z kurczakiem lub z tofu
– lasagne z brokułami, gorgonzolą i grana padano z sosem pomidorowym z oliwkami i kaparami
– tarta z pieczoną papryką, ostrym salami, fetą i pomidorem
– tarta z kremem czekoladowym z odrobiną brandy i malinami.