Chronos mnie chyba nie lubi, bo znowu dziś z nim przegrałam. I tak lepsze to niż przegrać z Kronosem, będąc zarazem jego potomstwem. Najgorzej by jednak było przegrać z Kretesem, a od tego jeszcze daleko. Daleko, bo lancz już jest, dopiekają się tylko cannelloni. A w kolejności wygląda to tak:
– krem z selera z gorgonzolą i szałwią
– cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosè
– tarta wytrawna z ostrym salami, wędzonym boczkiem – pancettą, czarnymi oliwkami i pieczoną zieloną papryką
– tarta czekoladowo-kajmakowa
– tarta z kremem czekoladowym z brandy i konfiturą malinową (Architekci – liczę na Wasz refleks :D ).