Kiedy tak porownam sytuację studentów na rynku pracy do tej sprzed dwudziestu lat, to jednak wiele się zmieniło. Moje roczniki wchodziły w dorosłość chyba w najbardziej niewdzięcznych i trudnych latach przełomu wieków. Z naszych znajomych i przyjaciół pracę miał tylko Maciek, który parzył kawę w Tribeca na Karmelickiej tylko dlatego, że był zaznajomiony z właścicielką. Ja miałam taka możliwość, że jeździłam w wakacje do Włoch jako owocowa gastarbeiterka – jeden pan z naszego miasta organizował takie turnusy dla bezrobotnych – czasami jakiś studenciak też się załapał. W Krakowie podczas studiów pracowałam tylko przez miesiąc – w Unimarkecie na Miasteczku Studenckim AGH. Doglądałam stoiska z warzywami za jakieś marne grosze, ale po miesiącu wyleciałam, bo kierownik sklepu przyłapał mnie, jak podżeram winogrona. Spojrzał na mnie rozwodnionymi niebieskimi oczami, a z wąskich ust usłyszałam: „Podjadasz?”
Cóż – podjadałam. Ale to były stare czasy – człowiek okrzepł, wydoroślał i wcale nie tęskni do chmurnej i durnej. Serio – za każdym razem jak pomyślę, że mogłabym się cofnąć ze dwadzieścia lat, w drugą połowę dziewiećdziesiatych, mam silne przekonanie o tym, że rówieśnicy nie budziliby we mnie pozytywnych uczuć. Myślę dosadnie, że po prostu by mnie w….iali. Ale prawdopodobnie, jeśli zobaczyłabym przypadkiem gdzieś tam siebie, to z siebie byłabym najbardziej niezadowolona. Dlatego rada jestem z tu i teraz. Zwłaszcza że tu i teraz na Mogilskiej jest całkiem elegancki lancz. A brzmi tak:
– krem z buraków z jogurtem
– tajskie czerwone kokosowe curry z warzywami – bakłażanem, papryką, groszkiem cukrowym i marchewką pokrojoną w żulienkę czyli słupki), podawane z ryżem basmati
– tarta z kielbaskami, pomidorkami, kruszonką i tymiankiem
– tarta z bakłażanem, fetą, czarnuszka, natką pietruszki i pomidorkami cherry
– słodka tarta z kremem waniliowym i nektarynkami.