Co tu dodać oprócz zdartych do bólu klisz, że właściwie to jest ostatni dzień przed urlopem, że nic mi się nie chce i inne podobne pierdoły. Ze względu na napięcie związane z ogólnym przemęczeniem i tak bliskimi dniami wolnymi, zdążyliśmy się od rana zaśmiewać do łez, by potem gładko przejść do sprzeczki.
O, a teraz nie wiem w jak sposob, ale jakimś przypadkowym kliknięciem w fejsbukową ikonkę zamieniłam zwykłą czcionkę na jakiegoś bolda, na tle lila róż. Na szczęście po chwili samo się zmieniło na właściwe – skromne i proste, na białym tle. To niechybny znak, że muszę szybko napisać co mam do napisania i oddalić się od klawiatury, pijąc szybko drugą kawę, bo zaraz pisanie przeistoczy się w zupełny bełkot, a mnie odwiozą do Tworek (chociaż nigdy nie wypowiem tej sentencji z „Misia” równie zgrabnie co Krzysztof Kowalewski). Oto więc dzisiejsze menu, wraz z życzeniami Wesołego Alleluja i tych wszystkich oboczności, których się zwyczajowo życzy:
– krem z kalafiorów z olejem z pestek dyni
– penne alla puttanesca z sosem z oliwek, kaparów i pomidorów, posypane natką pietruszki i serem grana padano
– tarta z bakłażanem, pomidorkami koktajlowymi, grana padano i fetą
– tarta cytrynowa z bezą.