Ludzie przychodzą, rozmawiamy sobie nierzadko i oto z takiej rozmowy usłyszałam trochę ploteczek z gastronomii (Przepraszam za wtret, ale dzisiaj to chyba w hali Tauronu gra Slipknot, bo już druga grupka młodych mężczyzn w tychże koszulkach przemaszerowała przed naszymi oknami w stronę owego przybytku). Stały klient – człek zabawny, kontaktowy i ogólnie lubiany – podzielił się ze mną informacją, którą uzyskał w przypadkowej barowej rozmowie z krakowskimi kucharzami, rezydentami restauracji na Kazimierzu. Otóż wśród wspólników otwierającego się ponownie Pieknego Psa nie będzie już Kiwiego. Kiwi – sportretowany jako Mango w serii Świetlickiego o Małym Mistrzu na tropie – poszedł w gastronomię. Otworzył wraz z dwoma wspólnikami restaurację w okolicy Mostu Zwierzynieckiego. Mój klient zapamiętał nawet nazwę – „Kura o Północy” – zapamiętał trochę inaczej, bo tak naprawdę to „Kafe pod Księżycem”, z czego zresztą mieliśmy pospołu niezłe używanie. Byliśmy tam z małżonkiem w Boże Ciało – duży, zacieniony ogródek, drewniany bar i grill na zewnątrz, z głośniczków The Beatles. Spędziliśmy tam trzy fantastyczne godziny, racząc się bardzo dobrymi pozycjami z menu, które na pozór jest tradycyjne, ale z twistem. Narobiłam sobie nadziei przed wizytą, jakoś tak się napaliłam niemożebnie na to miejsce, mając niezachwianą pewność, że tam na pewno mi się spodoba. Nie zawiodłam się wcale i Wam też polecam – znajdźcie sobie sami – już nie przesadzajmy z tą promocją 🙂
U nas dziś tradycja, nasza tradycja. Przyjęła następujące postacie:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami i serem grana padano
– butter chicken – kawałki piersi kurczaka marynowane w jogurcie, w sosie z pomidorów, prażonych nerkowców i garam masala, podawane z ryżem basmati i kolendrą
– tarta z młodymi marchewkami, kozim twarożkiem i natką pietruszki
– sbriciolata z malinami i ricottą.