28 czerwca 2019

  
Tak się złożyło, że dwa ostatnie weekendy upłynęły nam na sprzątaniu, rozkręcaniu, skręcaniu i wyrzucaniu. Nie ominęło to długiego weekendu, więc cieżko mówić o odpoczynku. No ale finalnym efektem jest odpoczynek nocny na łóżku, miast na znienawidzonej w ostatnich miesiącach antresoli. Wszystkie te remontowe sprawy zawsze wywoływały u mnie ekstremalne zmęczenie, zanim się jeszcze na dobre pojawiły. Weźmy taką wizytę w Castoramie – już po przekroczeniu linii kas dostaję oczopląsu, bólu głowy i ataku ziewów. Wczoraj podczas skręcania łóżka poszłam w ekstremę – ataki ziewów były dziesięciosekundowe, a przychodziły co jedną, dwie minuty. Umysł się zacmił, a twarz wyglądała na bezrozumną. No ale wszystko się udało, małżonek wspaniale odczytał instrukcję (jak on to robi?) i jest nowy siennik.
Pogoda daje odetchnąć, dlatego zapraszamy serdecznie na dzisiejszy lancz:
– florencka zupa z fasoli – dziś bez jarmużu, bo ten który dojechał już był zczezł
– cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosè
– tarta z pieczarkami, mozzarellą, wedzonym speckiemi i pomidorami
– tarta z pieczarkami, gorgonzolą, mozzarellą i pomidorami
– tarta czekoladowo-kajmakowa.