4 września 2019

  
Rozmawiałam ostatnio z jedną z Pań z sąsiedztwa, która dokarmia „nasze” koty. Nasze, czyli te półdzikie, żyjące sobie na działce na rogu Lwowskiej i Dąbrówki. Działce, na której miał powstać duży blok mieszkalny. Ale nie powstał – jest ogromny dół z rybkami, jest kolorowy mural i mnóstwo krzaków, bo natura upomina się o swoje. W baraczku z metalu zadomowił się jakiś pan, mający pewnie duże problemy mieszkaniowe. Najlepiej z tego wszystkiego mają koty, bo dobrzy ludzie stworzyli im profesjonalne warunki do życia – między innymi dwie wypasione stołówki POD PARASOLAMI, gdzie w miseczkach zawsze jest karma i woda. Kotów jest teraz na oko pięć-sześć i nie jest tak, że mnożą się bez opamiętania, a ludzie je tylko karmią i głaskają. Mają profesjonalną opiekę weterynaryjną, kilka starszych jest wysterylizowanych i czekają na adopcję. Jeśli więc ktoś z Was chciałby sobie zafundować takiego niestraumatyzowanego kotka, mogę postarać się skontaktować go z sąsiadką.
I mimo że zakrzaczony lej po bombie nie dodaje splendoru naszej okolicy, to cieszę się, że kociarstwo żyje tu sobie na wolności.
Na Mogilskiej też dbamy o okoliczne kocury – codziennie w dni powszednie gotujemy im coś dobrego i pożywnego. Dziś, na ten przykład, mamy takie oto propozycje:
– kokosowa zupa dahl z soczewicy, z pomidorami i imbirem
– perski kurczak ze śliwkami, z bulgurem i miętą
– tarta z pieczarkami, mozzarellą, gorgonzolą i natką pietruszki
– sbriciolata z serem ricotta i malinami.