Czy gdyby Wisława Szymborska miała sekretarkę, Michalinę Rusinkowiankę, też wzbudzałaby ona taki szacunek otoczenia? Czy to możliwe, że prestiż osoby tkwi w języku? „Sekretarz” to brzmi bardzo profesjonalnie i podniośle – w końcu w USA sekretarz stanu to odpowiednik ministra spraw zagranicznych. A sekretarka? Od razu przychodzi mi na myśl jej obecność w popkulturze poprzez prastary hit Maryli Rodowicz – „Szparka sekretarka”. Ciężar gatunkowy tych dwóch słów jest jednak różny – niby kilogram żelaza i kilogram pierza to tyle samo, ale jednak…
Podobnie, ale na mniejszą skalę, rzecz ma się z kucharzem i kucharką. Kucharz to zażywny jegomość w wysokiej czapie, zarządzajacy kuchnią , a kucharka to raczej czerwona od parujących garów starszawa pani w siatce na krótkich włosach, pracująca w barze. Na swój użytek, oraz na użytek tej pani, nazwałam ją kuchmistrzynią. I od razu jest prestiż, od razu wiadomo że to osoba kompetentna, pracowita, z ogromną wiedzą i umiejętnościami zarządzania. A co jej będziemy żałować!
Sobie i małżonkowi też nie poskąpię przy piątku tej nobilitującej nomenklatury. Otóż – dziś kuchmistrz i kuchmistrzyni w Nowym Bufecie pzygotowali dla Was, co następuje:
– ribollita – włoska zupa z bogactwem warzyw (fasola, marchew, ziemniaki, kalafior, kapusta, jarmuż i kilka innych)
– czerwone kokosowe wegańskie curry z bakłażanem, groszkiem cukrowym, cukinią i marchewką, podawane z ryżem basmati
– tarta z pieczoną czerwoną papryką, fetą i pesto
– tarta z porzeczkami i kremem czekoladowym z brandy.