Jak smacznie się pożywić, prawie nie wychodząc z domu?
Postanowiłam przez najbliższe dni dzielić się z Wami pomysłami, jakie mam na swoje obiady. Raczej nie będą to klasyczne przepisy, skupię się na tych produktach, które większość z nas powinna mieć w domu i będę kombinować, jak je smacznie połączyć. A jeśli nie macie wszystkich? Kogo to interesuje – wtedy dajecie te, które macie, albo zamieniacie coś z czymś. Jako że jestem chwilowo na kwarantannie z wyboru sama, więc tym bardziej nie chce mi się przygotowywać obiadów. Robię to, żeby raz dziennie jeść coś ciepłego i żeby urozmaicić sobie jadłospis. Uwzględniam fakt, że przez cały dzień naprzemiennie siedzę i leżę, więc raczej gotuję i piekę, niż smażę.
Wczoraj zrobiłam sobie całkiem smaczny resztkowy obiad. Co wykorzystałam? trochę cukinii i bakłażana, jakie mi zostały pokroiłam w kostkę, polałam oliwą, posoliłam, wymieszałam i upiekłam w piekarniku (około 20 minut). W tym czasie ugotowałam torebkę tej mieszanki bulguru, soczewicy i pęczaku, co to leży w szufladzie już ze trzy miesiące. W międzyczasie zalałam wrzątkiem dwa pomidory (zostały ze środowego bufetowego lanczu), pozbyłam się skóry i pestek i pokroiłam w kostkę. Pokroiłam również fetę i dymkę. Wymieszałam to wszystko, dolałam jeszcze oliwy i pestek słonecznika. Było naprawdę pyszne. Zamiast fety, albo oprócz, można dodać jakiś twardy starty ser, jeśli macie. A jeśli nie macie to uwaga! Mój małżonek dodaje do większości obiadów tartą goudę. Nawet do curry. Jego zdaniem podkręca to smak i w ogóle gouda jest dobra na wszystko. Nie krępujcie się więc i trzyjcie goudę. Albo zamieńcie warzywa, jeśli macie akurat inne, dodajcie ulubione suszone zioła. Itd.
Zdjęcia niestety nie mam, bo nie pomyślałam o tym wczoraj, a wiadomo że zdjęcie się lepiej klika. Dziś już nie będę taka nieuważna.
To tyle na dziś, czytamy się jutro.