Podczas planowania podróży, oraz spędzania wakacyjnego czasu, nikt raczej nie rozplanowuje swoich wakacji pod kątem deszczu. Nie zakładamy że będzie brzydka pogoda – przecież innym to się przytrafia, ale nam? A skąd! Na pewno będzie doskonałe dwadzieścia kilka stopni, z lekkim wiaterkiem i małą chmurką co i raz, na prawie bezchmurnym niebie. Co jednak zrobić, jeśli faktycznie przyjeżdżamy, a prognozy są nieubłagane i zapowiada się tydzień ciężkich ulew? Trochę mamy na to sposób, ale to sposób niejako „przy okazji”. Przy okazji tego, że generalnie jesteśmy miłośnikami zwiedzania miast, a najlepiej tych dużych. Tam zawsze jest co robić, a pogoda niekoniecznie musi krzyżować ci plany. Tu muzeum, tam koncert, wieczorem wypad do knajpy, wejście na wieżę widokową. Te atrakcje to niewątpliwa przewaga miasta, bo jeśli jesteśmy w malutkiej nadmorskiej miejscowości,a leje jak z cebra, wtedy jesteśmy skazani na siedzenie na kwaterze/w ośrodku/w hotelu. Nie daj borze, żebyśmy byli przez pogodę skazani na siedzenie w namiocie. Wtedy, jak mówi ludowe powiedzenie – użyjemy jak pies w studni.
Dlaczego to wszystko piszę? Bo w Gdyni, gdzie będziemy od środy, z każdym dniem prognozy zmieniają się na gorsze. I chociaż wiem, że znajdziemy sobie jakieś zajecie, to mimo tego całego wywodu, pragnę jednak, aby nie padało i było w okolicach dwudziestu stopni. Bardzo usilnie się skupiam i wysyłam tajfun z dobrymi fluidami w stronę Pomorza. Skoro coach Mateusz Grzesiak radził kiedyś klientowi, żeby usunął polip z nosa siłą woli, to może i ja siłą woli rozgonię ołowiane chmury…?
A póki co, zapraszamy Was jeszcze dziś i jutro w tym tygodniu, a potem od wtorku, na nasz lancz i inne wyroby. Dzień dzisiejszy przynosi takie oto menu:
– krem z brokułów z grzankami
– taglietelle aglio olio pomodoro – z sosem z długo duszonych w oliwie pomidorów, z czosnkiem i papryczkami peperoncino, posypany natką pietruszki i grana padano
– tarta z bakłażanem, cukinią, pomidorkami i serem dobbiaco
– ciasto marchewkowe z orzechami włoskimi i kremem waniliowym.