Mojemu małżonkowi należy się medal z ziemniaka, a co najmniej paszport Polsatu. Od wczoraj, wytrwale, ogląda w międzyczasie na zapleczu transmisję z obrad Sejmu i dzieli się ze mną co smakowitszymi kąskami. Z jednej strony chapeau bas, ale nigdy bym nie pokusiła się o taką aktywność. Jeszcze kilkanaście lat temu, może… Ale teraz, przy tym zawstydzająco niskim poziomie obrad, przy tym ubóstwie językowym, oraz ubóstwie na wielu innych polach – to zdecydowanie nie na moje nerwy. Oprócz obrad Sejmu, tuż przed zaśnięciem, mąż zapodał do poduszki nagranie z protestu rolników, którzy zwartą grupą bronili swojego lidera – przewodniczącego Agrounii, Michała Kołodziejczyka – przed działaniami policji. Bronili bardzo skutecznie, bez kompleksów – ich upór doprowadził do rozkucia "Ziemniaka", jak go pieszczotliwie nazywamy. Oczywiście oglądałam filmik jakieś trzy minuty, po czym odwróciłam się do ściany, a do moich uszu dolatywały tylko skandowane chórem hasła" "Puśćcie go!", oraz inne takie. Muszę przyznać, że choć calym sercem jestem za ustawą o ochronie zwierząt, rolnicy zaimponowali mi swoim zorganizowaniem i zaciekłą obroną swojego lidera, który mimo młodego wieku, ma u nich poważanie. Pomyślałam nawet, że będąc rolniczką i mieszkając na wsi, mając wybór między przyspawanym do stołka lekarzem z Krakowa w garniturze, o którego wyniku w wyborach prezydenckich lepiej zapomnieć, a rzutkim wygadanym chłopem – takim Lepperem 2.0 – nie głosowałabym raczej na garniaka. Te myśli mieszały się ze snem, słyszałam jeszcze ich okrzyki: "Nie marnuj!" – to a propos cysterny z gnojówką, z którą rolnicy przyjechali protestować i do której podłączyli węże. Najwyraźniej jakiś narwaniec się pospieszył i jął marnować cenną gnojowicę na jakąś zbyt nieważną sytuację. Ostatecznie broń masowego rażenia nie została użyta, o czym małżonek poinformował mnie już rano, bo Morfeusz porwał mnie w swe objęcia i odciął od protestujących rolników. Morfeusz to jednak mądre bóstwo. Ale dzięki całej sytuacji ja mam temacik, a Wy trochę uciechy z późnego już ranka.
Kolejną porcję uciechy (mam nadzieję) dostarczy Wam dzisiejsze menu. Tak się prezentuje:
– krem z selera z prażonymi orzechami włoskimi
– linguine al pesto, z pieczoną dynią i grana padano
– perski kurczak ze sliwkami, bulgurem i miętą
– tarta z pieczonym kalafiorem, suszonymi pomidorami i serem fontal
– blondie z białą czekolada, orzechami włoskimi i kremem z masła orzechowego.