Przez kilkanaście lat wspólnego życia, nasze kocice były w zasadzie bezobsługowe. Szamka, kuwetka, głaskanie – tyle wystarczało, żeby było im dobrze. Wchodząc w fazę geriatrii, nagle zrobiły się bardzo obsługowe, a żeby było ciekawiej, każda wymaga innej obsługi. Szarik musi koniecznie jeść karmę dla diabetyków – bez węglowodanów, natomiast Stara ma dietę dla delikatnego żołądka. Mają więc dwie różne karmy i najlepiej, gdyby każda jadła swoją, bo tej drugiej nie bardzo może. No więc trzeba było im rozdzielić paśnik – szarikowy pozostał w przedpokoju, a Starej przenieśliśmy na okno w kuchni. Od ponad miesiące małżonek wdraża program, nazwany przez niego wyjątkowo mało oryginalnie: Kot Plus, który polega na dawaniu im konkretnej ilości karmy o określonych godzinach i codziennym wyczesywaniu. Wydawało się, że program idzie dobrze, ale kilka dni temu odkryliśmy, że nieruchawa dotąd Szarik wskoczyła gracko na parapet i dalej zajadać się zabronioną karmą. Stara też z wielką ochotą pochłaniała żarcie dla diabetyków. Małżonek, chcąc sprawdzić, czy w ciągu dnia kiedy nas nie ma, dziewczyny również robią co chcą, wyciągnął kamerkę z samochodu i zainstalował w kuchni. Koło ósmej rano Szarik wgramoliła się na okno, na którym spędziła około czterdziestu minut, kontemplując widoki. I oczywiście, co i raz zagryzając nieswoją karmą. To w zasadzie jest jej największa aktywność w ciągu dnia, bo Stara z kolei lata jak – nomen omen – kot z pęcherzem. Tu przysiądzie, tam poleci, gdzie indziej się zakręci. Mniej więcej od piętnastej obie siedzą już w pokoju, skierowane łebkami w stronę drzwi wejściowych, czekając na nasze przybycie. Kiedy słychać charakterystyczny dźwięk domofonu, zrywają się pod drzwi i urządzają miauczące powitanie.
Program Kot Plus okazał się połowicznym sukcesem i jest obecnie w trakcie modyfikacji – jedynym plusem jest fakt, że kocice uwielbiają być czesane i wręcz ustawiają się w kolejce pod grzebyk. Ale jeśli chodzi o stronę gastronomiczną – tu jeszcze trzeba pomyśleć. Bo generalnie jedna powinna trochę schudnąć, a druga dobrze jakby z lekka przytyła. Ale nikt nie powiedział że będzie lekko i że nasze zwierzaki okażą się pospolitymi złodziejkami karmy. Cóż – przynajmniej coś się dzieje w tym śnieżnym miesiącu, w którym życie przypomina Dzień Swistaka. Dziś jest wyjątek, bo do zwykłych powtarzalnych czynności doszło jedzenie pączków, stanie w kolejkach – wiecie, cała ta tłustoczwartkowa otoczka.
U nas jak zwykle pączka nie uświadczycie. Jest za to ciasto drożdżowe jako bardziej fit zamiennik. A tak wygląda dzisiejsze menu w całości:
– krem pomidorowy z oliwą
– kokosowe curry z dyni i batatów, z orzeszkami ziemnymi i kolendrą, podawane z ryżem basmati
– tarta z pieczoną papryką, fetą i orzechami włoskimi
– ciasto drożdżowe z truskawkami i kruszonką.