No więc, Moi Drodzy, napisałam sobie wszystko elegancko, już w zasadzie kończyłam. Ale ta wspaniała aplikacja po prostu nagle się wywaliła, bez żadnego ostrzeżenia. A to, co zostało napisane, wywiał wiatr – może nie był to wiatr historii, bo to nie ten ciężar gatunkowy, ale powiedzmy, że zefirek sobie dmuchnął w światłowodzik. No i nie ma, ale chcę Wam przekazać zwięźle, że obejrzałam w sobotę polski film „Sweat” w kinie i że ów film mi się podobał. I to nie według tych dziwnych kryteriów, jakby polskie kino bez niepełnosprawności startowało nie wiedzieć czemu w paraolimpiadzie, czyli „dobry jak na polski film”. Nie – on jest po prostu dobry, chociaż opinie ma bardzo różne. Być może ze względu na to, że reżyserem jest Szwed po łódzkiej filmówce, Magnus von Horn i jako cudzoziemiec z północy jednak troszeczkę inaczej postrzega świat i Polskę. Nie będę się rozpisywać o fabule, ale polecam obejrzeć ten weekend z życia fit – influencerki, do której klucz znajduje się w rodzinnym domu (a jakże! – jest to dość oczywiste, ale scena w domu na urodzinach matki jest świetna). Główna bohaterka jest doskonale zagrana przez Magdalenę Koleśnik, pozostałe role też są bez zarzutu. Chciałabym jeszcze pójść na „Czarną Wdowę”, bo mój bliski kolega, który pasjonuje się filmem, napisał o niej ostatnio, że to „najlepszy Bond od czasów Skyfall”. I to zgrabne zdanie bardzo trafiło do mojej wyobraźni, więc chyba zobaczę w kinie.
Wy zaś zobaczycie, a nawet skosztujecie, nasze dzisiejsze wyroby nowobufetowe. Dziś całkiem udatna zbieranina, na którą składają się:
- botwinka z jogurtem i zieleniną
- perski kurczak ze śliwkami, bulgurem i miętą
- tarta z młodymi marchewkami, kozim twarożkiem, suszonymi pomidorami i tymiankiem
- tarta czekoladowo-kajmakowa.