W związku z wczorajszym wyrażeniem przeze mnie aprobaty dla aktora innej niż biała rasy, maja ego wcielić się w agenta 007, nawiedziła mnie wczoraj kontrola prokuratorska. Godzina trzynasta, Nowy Bufet pełny pałaszujących ludzi. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi dwójka. Dwójka mieszana – zapewne pan miał pełnić rolę złego, a pani tej dobrej. Podchodzą do trotuaru, pan mówi, robiąc groźną minę: „Czytaliśmy, że Pani chciałaby, żeby przyszły Bond był czarny. W związku z tym przyszliśmy na kontrolę”. Patrzę na niego i mówię: „Nie ma nic do jedzenia”. Zrzucił na chwilę maskę powagi – „Jak to, wszystko już zjedli?” Odpowiadam: „Nie, nie zjedli – to jest moja odpowiedź na Pańską kontrolę. Przyszedł Pan kąsać rękę, która karmi?” W tym momencie już dłużej żadne z naszej trójki nie potrafiło zachować powagi – wybuchnęliśmy śmiechem. Pseudokontroler dodał jeszcze, że w zasadzie to on ma czarną duszę – dodał w razie czego, jakby się okazało, że rzeczywiście jedzenia jest mało i trzeba je reglamentować podług zasług 😉
I tak tu sobie żyjemy w tym grajdole – czasem jest pracowicie i stresująco, a czasem przyjdzie taki żartowniś i polepszy człowiekowi humor. Bardzo dziękuję za ten performens, który jest tym lepszy, jeśli bierze się w nim czynny udział – nigdy nie wiadomo, dokąd nas żart zaprowadzi.
Mogę napisać, że wczorajszy żart zaprowadził nas do dzisiejszej quesedilli – ale to nieprawda, bo lancze na cały tydzień planujemy w okolicach weekendu. Do quesadilli zaprowadziły nas ustalenia w sztabie decyzyjnym – ku Waszej uciesze, mam nadzieję. Oprócz niej na pokładzie takie oto propozycje:
- krem kalafiorowy z prażonymi pestkami dyni i olejem z pestek dyni
- quesadilla z serem, szynką, kukurydzą, sosem z papryką chipotle, a do tego sałata z winegretem
- tarta z boczniakami duszonymi w białym winie, duńskim serem pleśniowym i pestkami słonecznika
- ciasto drożdżowe ze śliwkami, kruszonką i orzechami nerkowca.