Po obejrzeniu świetnego serialu „Czarnobyl”, zupełnie inaczej wchodzi „Chiński syndrom”. Ciekawie sobie porównać te dwie produkcje – jedną z 1979 roku, drugą współczesną. „Chiński syndrom” to film katastroficzny – był to wówczas dość popularny nurt, żeby wspomnieć chociażby „Płonący Wieżowiec”, czy „Tragedie Posejdona” – oba również z lat siedemdziesiątych. Katastrofą jest tu awaria w elektrowni jądrowej, a protagonistką ambitna, dociekliwa dziennikarka, która chce wyjść poza zabawne newsy o żyrafach, jej kolega – operator, którego samowola pcha akcję do przodu oraz sygnalista -kierownik zmiany w elektrowni. I tak jak w „Czarnobylu” – decydentom nie jest na rękę ujawniać skale zaniedbań, oraz doprowadzić do wyłączenia reaktora, ale w różnych systemach politycznych stoją za tym różne pobudki. W komunizmie to propaganda sukcesu władzy ludu, która przecież nie popełnia błędów, a w kapitalizmem po prostu pieniądze.
W „ Chińskim syndromie” spodobał mi się brak muzyki ilustracyjnej i uznałam to za świetny zabieg, ale potem przeczytałam, że muzyka skomponowana do filmu nie spodobała się twórcom i w ogóle z niej zrezygnowali. Co chyba wyszło filmowi na dobre. Co ciekawe, do odgrzania tego filmowego kotleta zainspirował mnie polski Vogue, na temat którego ironizowałam w poprzednim tygodniu. A ściślej, okładkowa Jane Fonda – kobieta, która od lat wzbudza mój duży szacunek.
Jako wisienka na torcie występuje tam Jack Lemon – aktor wspaniały, choć muszę przyznać, że kiedy widzę jego twarz na ekranie, to nie mogę odpędzić od siebie postaci drobnego oszusta z „Pół żartem, pół serio” i jego damskiego wcielenia. Zbyt mocno zlał mi się z tamta rolą. Ale nie widziałam z nim zbyt wielu filmów – może odtrutką na zaburzoną percepcję będzie odszukanie ich i obejrzenie.
Zaliczamy coraz więcej powrotów do klasyki – już się zastanawiam, co odpalić w weekend. A że ów weekend będzie długi, tym bardziej muszę poszukać i zaplanować.
Póki co jest poniedziałek i do długiego weekendu jeszcze cały tydzień roboczy. Spędźmy go jak najlepiej, a zacząć można od lanczu w Nowym Bufecie. Opcje są następujące:
- toskańska zupa pomidorowa z oliwą i bazylią
- wegańskie kokosowe curry z dyni i batatów, ze szpinakiem, orzeszkami ziemnymi i kolendrą, podawane z ryżem basmati
- tarta z bio burakami, orzechami włoskimi i fetą
- tarta czekoladowo-kajmakowa.