Moje przypuszczenia w kwestii okołoświątecznych przebojów sprawdziły się jeden do jednego. O 11:30 z lekkim obrzydzeniem przełączyłam świąteczną alternatywną listę – najpierw na Tomasz Stańko Radio, ale utwory dobrane przez algorytm były jednak zbyt mroczne, potem na jedną ze swoich, bezpiecznych składanek. Dziś zaniechaliśmy już tego głupiego pomysłu – następny przyjdzie nam do głów pewnie za okrągły rok. Teraz włączyłam Thelonious Monk Radio i leci bardzo przyjemny jazz, a my zbieramy siły na dzisiejszą popołudniową akcję „CHOINKA”. Akcja to ważna, potrzebna i trzeba ją było krok po kroku zaplanować. A że obydwoje uwielbiamy planować i rzadko w ważkich kwestiach idziemy na żywioł, zatem koncept jest już opracowany, przemyślany i przegadany. Będzie to podwójna wyprawa rowerowo-samochodowa w dwa różne miejsca – w jedno po stojak, w drugie po choinkę. Bombek dokupiliśmy już wczoraj – te na szczęście mają już żyłki do wieszania – bo kiedy w zeszłym roku na każda bombeczkę musiałam nanizać nitkę swoimi mało precyzyjnymi palcami, to leciały iskry. Jak dobrze pójdzie, ubierzemy ją nawet dziś wieczorem. I na tę okoliczność wyjątkowo się jaram, bo uknułam teorie, że obecność choinki w domu pozwala w lepszej kondycji prześlizgnąć się przez mroki końcówki roku i zgniłej (w naszym klimacie często) zimy. Ze jak człowiek patrzy na te światełka, jak wącha te igiełki, to samopoczucie trochę mu się poprawia.
Jeszcze dziś i jutro możecie nas odwiedzać – potem urlop do 9 stycznia, przypominam. A dziś są dla Was takie smakołyki:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem i grzankami
- tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym, z orzeszkami ziemnymi, kolendrą i ryżem basmati
- cannelloni ze szpinakiem, ricottą i brana padano – zostało jeszcze osiem porcji
- tarta porowa z orzechami włoskimi, gorgonzolą i tymiankiem
- sbriciolata z czarnymi porzeczkami i ricottą.