Miałam pisać zupełnie o czym innym, ale czuję się przybita i smutna z powodu odejścia Daniela Passenta. Kiedy zaczęłam kupować „Politykę” – gdzieś w połowie liceum – felietonistami byli tam Pilch, Groński, Stomma i Passent właśnie. Czytałam wszystko od deski do deski i to na tych autorach uczyłam się, czym jest felieton. Na felietonistach Polityki i na zbiorach felietonów Magdaleny Samozwaniec, które uwielbiałam, miałam w domu i przeczytałam kilkanaście razy, zawsze z ogromnym rozbawieniem. Passent był dla mnie uosobieniem dobrego dziennikarstwa, erudycji i kultury osobistej, mimo że nie podzielam specjalnie jego poglądów. Zwłaszcza kiedy słuchało się go w niedzielę po audycji Sroczyńskiego, w której zwykle panuje dość duże wzmożenie – audycja Goście Passenta wydawała się nieco oderwana od rzeczywistości. Ale mojej sympatii do niego jako osoby to nie zmniejszało.
Jak oni wszyscy nam już podchodzą to okaże się, że z dawnego dziennikarstwa nie zostało już prawie nic, że nie ma już autorytetów i wzorców, do których się dąży. Wielki szacunek też za to, że zdołał utrzymać przy sobie przez dziesięć lat kochliwą i niewierzącą w konwenanse Agnieszkę Osiecką.
Pozostając z łezką smutku w oku, przedstawię Wam dzisiejsze menu. Życie toczy się dalej i jeść przecież trzeba. Oto nasze propozycje:
- krem z dyni z mleczkiem kokosowym i sokiem z limonki
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą, grana padano, zapiekane w sosie rosè z pomidorów ze śmietanką, czosnkiem i oliwą extra vergine
- tarta z boczniakami, oliwą truflowa, serem lazur i natką pietruszki
- tarta z białej czekolady z kardamonem i musem truskawkowym.